Koronawirus. To słowo zapewne za kilka miesięcy okaże się najczęściej wyszukiwanym hasłem w Google w 2020 roku. Od stycznia jest ono bowiem tematem numer 1 praktycznie na całym świecie…
Kolejny wpis na blogu miał być o urodzinach na Malcie. Następny o nocy spędzonej w Berlinie, a jeszcze następny – o zaręczynach na Dominikanie.
Zamiast nich powstał ten, który traktuję jak swoistą kartkę z pamiętnika. Może dla przyszłych pokoleń, a może po prostu tylko dla siebie, dla nas – żeby w przyszłości, gdy nadejdą lepsze czasy, przeczytać go i przypomnieć sobie, z jakim kryzysem przyszło nam się zmierzyć.
Koronawirus – o co w ogóle tutaj chodzi?
Nasi dziadkowie przeżyli wojnę, rodzice – trudne czasy komunizmu. Teraz wszyscy razem doświadczamy czegoś zupełnie innego, ale równie groźnego. Na początku lat dwudziestych XXI wieku pojawia się koronawirus, jak powszechnie określa się SARS-CoV-2 – nieznany dotąd światu patogen wywołujący chorobę COVID-19.
Mimo że koronawirusy jako gatunek wirusów znane są już od lat, media podchwyciły temat i skutecznie nakręciły spiralę strachu i paniki. Trzeba jednak przyznać, że jest coś bardzo niepokojącego w widoku przedstawiającym pracowników służby zdrowia w maseczkach, goglach i białych kombinezonach ochrony biologicznej.
Odwołane loty, zamknięte granice, ograniczenia przemieszczania się, zalecenie #zostańwdomu. Oficjalne instrukcje odnośnie prawidłowego mycia rąk i przestrzegania higieny (to zresztą powinno być standardem, ale dla wielu wciąż niestety nie jest…). Dezynfekcja ulic i pomieszczeń, kordony sanitarne. Izolacja, dystans społeczny, kwarantanny. Do tego widmo zbliżającego się kryzysu gospodarczego.
Tak, właśnie taką mamy rzeczywistość w 2020 roku. W środę, 11 marca, Światowa Organizacja Zdrowia oficjalnie ogłosiła pandemię COVID-19.
Tajemniczy koronawirus z Wuhan
Chiny, miasto Wuhan w prowincji Hubei – prawdopodobnie to właśnie tutaj wszystko się zaczęło. Pierwsze przypadki zakażeń tajemniczym wirusem zostały odnotowane już pod koniec 2019 roku, jednak na początku władze ChRL ukrywały informacje o postępującej epidemii. Miasto Wuhan, w którym żyje ponad 11 milionów ludzi, zostało z dnia na dzień odcięte od świata, żeby powstrzymać szybko rozprzestrzeniający się patogen.
To wszystko wydawało się tak odległe, dopóki działo się tylko w Chinach. Kiedy w styczniu ognisko epidemiczne ograniczało się jedynie do małej czerwonej kropki na mapie w miejscu, gdzie znajduje się Wuhan, nikt chyba jeszcze nie chciał wierzyć w to, że koronawirus dotrze niemal do każdego zakątka naszej planety.
Na dzień 31 marca 2020, godz. 22:10 czasu polskiego, oficjalnie odnotowano ponad 846 156 przypadków zakażenia SARS-CoV-2; 41 494 osób zmarło, a 175 737 wyzdrowiało (źródło: interaktywna mapa Uniwersytetu Johna Hopkinsa).
Koronawirus praktycznie zniknął z Chin, ale za to rozszalał się na dobre w Stanach Zjednoczonych i w Europie… Na naszym kontynencie zarazę najdotkliwiej odczuwają m.in. Włochy, Hiszpania, Niemcy i Francja.
Epidemia w Polsce
W Polsce mamy aktualnie oficjalnie ogłoszony stan epidemii. Granice państwa zostały zamknięte, jednak rodacy i niektórzy uprawnieni obcokrajowcy mogą wciąż wrócić do kraju. Zorganizowano akcję #LOTdoDomu, z której skorzystał również tata Tomka. 18 marca przyleciał do Polski z Finlandii, z Turku (gdzie zresztą spotkaliśmy się z nim na początku tego roku).
Ograniczono m.in. działalność galerii handlowych, zamknięto siłownie, puby, restauracje (usługi tylko na wynos lub na dowóz). Wprowadzono obostrzenia: zakaz zgromadzeń powyżej dwóch osób, ograniczenie przemieszczania się. I bardzo dobrze, bo jeszcze kilka dni temu co niektórzy organizowali imprezy, grille, pili piwo w plenerze czy urządzali sobie spotkania na placach zabaw.
Mimo że Rząd zalicza spacery do „niezbędnych codziennych potrzeb” i zezwala na nie, jednocześnie zalecając ograniczenie ich do minimum (źródło: gov.pl), społeczeństwo jest w tym temacie mocno podzielone. Naszym zdaniem najważniejszy jest zdrowy rozsądek, odpowiedzialność, przestrzeganie zasad bezpieczeństwa i higieny. Dlatego dopóki możemy, wybieramy się raz w tygodniu na przechadzkę. Wcześnie rano, z dala od ludzi, z żelem do dezynfekcji w kieszeni.
Dla osób, które zazwyczaj spacerują niemal codziennie, jest to dość drastyczna zmiana. Ale jak trzeba, to trzeba.
Poza tym już od 1 kwietnia wprowadzone zostają kolejne obostrzenia – odstęp min. 2 m od przechodniów (nawet wśród bliskich i rodzin), zakaz przebywania w parkach, na plażach, bulwarach, promenadach czy innych terenach zielonych. Tym samym nasze wyjścia będą ograniczały się teraz jedynie do zalecanego przez Ministra Zdrowia „przewietrzenia się”.
Ulice w Gdyni w godzinach szczytu są praktycznie puste. Coraz częściej widujemy karetki, a w nich ratowników mających na sobie maseczki i kombinezony ochronne…
Mówi się, że „każda osoba mijana na ulicy powinna być postrzegana jako potencjalny zarażony”. Dlatego powinniśmy być ostrożni. Ludzie już od jakiegoś czasu unikają siebie nawzajem na ulicy czy w sklepie, w powietrzu wisi niepokój… Pytanie tylko jak długo to jeszcze potrwa?
To wszystko wygląda jak w jakimś filmie, ale z tą różnicą, że dzieje się naprawdę…
Narodowa izolacja, potocznie zwana kwarantanną
Na początku roku 2020 mieliśmy wyjątkowo zaplanowane w przód trzy wyjazdy (jak wiecie, często polujemy na tzw. last minute). Styczeń – Turku, Finlandia (city break). Luty – Boa Vista, Republika Zielonego Przylądka, wylot z Niemiec (łącznie 13 dni). Przełom lutego i marca – Odessa, Ukraina (mój urodzinowy, weekendowy wypad). Wszystkie trzy udało się z powodzeniem zrealizować, choć można powiedzieć, że zrobiliśmy to naprawdę w ostatniej chwili.
O tym jak wyglądały te nasze wojaże opowiedzieliśmy również gościnnie we wpisie zbiorowym na blogu Born Globals.
Po powrocie z Odessy postanowiliśmy: żadnych podróży w najbliższym czasie. Właściwie chwilę po tym Ministerstwo Spraw Zagranicznych zaczęło oficjalnie odradzać podróży zagranicznych, a kilka dni później zamknięto granice, zawieszono loty. Siłą rzeczy podróżowanie stało się po prostu niemożliwe…
Wyświetl ten post na Instagramie.
„Pierwszy raz w historii możesz uratować ludzkość nicnierobieniem i leżeniem przed telewizorem” – to jedno z haseł, które krążą aktualnie po internecie.
Trwa wielka narodowa izolacja, potocznie zwana kwarantanną.
Tomek wychodzi do pracy, oczywiście z zachowaniem wszelkich środków ostrożności. Ja pracuję zdalnie, 98% czasu spędzam w domu.
W głowach kotłują się przeróżne myśli, momentami przychodzą chwilowe załamania nerwowe. Żeby temu zapobiec, po prostu znajdujemy sobie zajęcia.
Koronawirus sprawił, że zabieramy się za rzeczy, na które zawsze brakowało czasu. Gruntowne porządki, przywieszanie ramek, rysowanie, przeglądanie zdjęć, książki, dzienniki i zaległe wpisy na blogu.
Mamy małe „kwarantannowe zapasy” z których przyrządzamy nowe potrawy, Tomek doskonali swoje umiejętności w wypiekaniu domowej pizzy.
Trenujemy w domu, żeby utrzymać dobrą kondycję i zapewnić sobie systematyczną dawkę endorfin.
Często myślę o rodzinie, lekarzach, znajomych, o przyszłości.
Najbardziej martwi mnie to, że nie mogę spotkać się z rodzicami i bratem. Planowaliśmy w połowie marca wielką rodzinną imprezę, wspólne urodziny – moje i mojego taty. Teraz wiele wskazuje na to, że nawet Świąt Wielkanocnych nie spędzimy razem…
Świat się zmienia…
Wszystkie kraje po kolei zamykają granice, zarządzają godziny policyjne, kwarantanny. W przypadku występowania ognisk epidemicznych, ogłasza się tzw. lockdown konkretnych miast, a nawet regionów: nie można z nich wjechać ani wyjechać, ludzie muszą zostać w domach.
Ulice świecą pustkami nawet w najbardziej turystycznych miejscach (kilka ciekawych ujęć z Włoch znajdziecie w artykule The Guardian). Widok niespotykany, niezwykły, a jednocześnie wzbudzający niepokój. Ile razy robiliśmy zdjęcia i narzekaliśmy na tłumy turystów w kadrze? Czy jednak nie chcielibyśmy teraz móc wrócić do tamtej normalności?
Zobacz również nasz kolejny wpis:
*
Dzikie zwierzęta, które wcześniej były dokarmiane przez turystów, krążą po opustoszałych miastach w poszukiwaniu jedzenia (przeczytacie o tym m.in. tutaj).
Zamknięci w czterech ścianach ludzie zaczęli ze sobą rozmawiać i lepiej się poznawać, choć ponoć w Chinach wraz z zakończeniem kwarantanny, często kończyły się również małżeństwa…
Love in the Time of Coronavirus: How Quarantine Led to a Divorce Rate Bump in China
Woda w weneckich kanałach jest bardziej przejrzysta i widać w niej ryby (ale nie, nie delfiny – to ściema! Możecie o tym przeczytać tutaj i tutaj), a powietrze nad Chinami czy Europą stało się chwilowo mniej zanieczyszczone przez kwarantannę (źródła: news.sky.com; airindex.eea.europa.eu).
Tylko jedna kwestia nadal się nie zmienia. Smutne jest to, że nawet podczas pandemii wciąż widzimy dookoła kłótnie, hejty i polityczne spory. Pojawiają się fake newsy, a co gorsza – wszelkiego rodzaju oszuści, złodzieje i naciągacze wykorzystujący trudną sytuację… Czy serio tak musi być zawsze? Czy taka jest właśnie ludzka natura? Dlaczego nie potrafimy odpuścić?
Co będzie dalej?
Mówią, że świat nie będzie już taki sam.
Że podróże będą koszmarnie drogie i tylko dla „wybrańców”.
Że nadchodzi kryzys (co zresztą jest bardziej niż pewne; co zatem będzie z branżą turystyczną, z całą gospodarką?), że może dojść do buntów, a nawet obalania władz.
Na giełdzie wybuchła panika.
Niektórzy chcą nawet usypiać swoje psy i koty (bo rzekomo mogą roznosić koronawirusa, co jest NIEPRAWDĄ – na chwilę obecną brak potwierdzonych dowodów naukowych!).
Widziałam gdzieś nawet porównanie do wojny – takiej, w której nie ma sojuszników. Bo każde państwo myśli o sobie: zamykanie granic, zakazy eksportu leków czy środków ochronnych, próby zdobycia szczepionki na wyłączność.
Pojawiają się też teorie spiskowe – że koronawirus to niby broń biologiczna, że tak naprawdę nie ma żadnej pandemii, że idzie jakiś „nowy porządek”…
Czy izolacja społeczeństwa na taką skalę jest uzasadniona? Czy ktoś rzeczywiście mógł mieć w tym wszystkim jakiś interes?
Cóż, nie nam to oceniać w tej chwili. Być może i tak nigdy nie dowiemy się, jaka jest prawda. A jeśli już, to może dopiero za kilkanaście, kilkadziesiąt lat? Może dopiero kolejne pokolenia będą oglądać oparte na faktach filmy o pandemii koronawirusa, tak jak my niedawno z zapartym tchem śledziliśmy kolejne części „Czarnobyla”…
Na chwilę obecną jedyne, co możemy zrobić, to pozostać w domach, stosować się do zaleceń i liczyć na to, że sytuacja wkrótce zostanie opanowana.
Podsumowując…
Aktualnie świat praktycznie się zatrzymał. Wielu jednak wciąż pracuje na pełnych obrotach. Są to m.in. sprzedawcy, lekarze, pielęgniarki, ratownicy medyczni, wojsko i policja. Wspieramy ich i mocno trzymamy za nich kciuki!
Może właśnie nadszedł czas, żebyśmy wszyscy, jako społeczeństwo, odrobinę zwolnili? Nie gonili za kolejną pieczątką w paszporcie, kolejną pinezką na mapie, kolejną parą butów czy nowym samochodem na kredyt? Może to najwyższa pora, abyśmy zatroszczyli się o siebie, o rodzinę, o relacje, o naszą planetę?
Wykorzystajmy nadmiar wolnego czasu na refleksje nad sobą, nad swoim życiem i nad tym, co w nim jest tak naprawdę najważniejsze. Dbajmy przede wszystkim o rodzinę i zdrowie. Bądźmy odpowiedzialni. Wytrzymajmy to, jeszcze trochę.
Jeszcze będzie pięknie! ♥️
***
antekwpodrozy.pl
9 kwietnia 2020 — 20:56
Wszędzie pustki….
hiha.pl
10 kwietnia 2020 — 00:34
Sama nie mogę uwierzyć w swoje szczęście z timingiem – ledwie na tydzień przed rozpoczęciem izolacji zdążyliśmy skończyć prace nad swoim mieszkaniem, do którego się wprowadziliśmy po kilku latach podróży, MATKO, nie wyobrażam sobie spędzać kwarantanny gdzieś w namiocie, hostelu, czy kątem u ludzi! I tak, jak PRAGNĘ wyjść z domu, tak kocham swój hamak, najwygodniejsze łóżko świata, pianino i lodówkę ;)
Ł | KzP
10 kwietnia 2020 — 07:05
A nasi pra, pra, …, pradziadkowie to dopiero mieli w trakcie epidemii dżumy w XIV wieku. Teraz wiemy chociaż, kto zawinił. Będzie dobrze. Pamiętaj tylko o zapasach lodów i wina na tę okoliczność.
pandruszko
10 kwietnia 2020 — 11:46
My przez panującą pandemi musilismy odwolac 6 wyjazdow (Lombardia-Wlochy, Jordania, Calabria-Wlochy, Polska, Cypr, Tunezja i znowu Polska). 2 z nich odwolalismy jeszcze przed ogloszeniem zakazow podrozy itd. Ale najbardziej bolaca jest jednak Polska bo mielismy miec tam swoj slub :) Ale co sie odwlecze to nie uciecze :)
FOTO podróże BPE
11 kwietnia 2020 — 11:56
tak to się plecie …… nasza historia z koronawirusem zaczęła się u jego początku – dokładnie 6 stycznia kiedy zetknęliśmy się z chorą osobą z Wuhan i dowiedzieliśmy na ile poważnie się robi – już wtedy kiedy w Europie nic o tym nie wiedział….. – myślę, ze w Hongkongu już dobrze wiedzieli, że nie ma żartów ……. W naszą historię też wplotłam sporo faktów i całe kalendarium . Gdyby ktoś chciał poczytać jak to wyglądało :
https://fotopodroze.eu/artykuly/koronawirus-w-hongkongu/
Irmina Na Pokładzie Życia
14 kwietnia 2020 — 15:14
Niestety, nadal sytuacja jest wykorzystywana do celów politycznych. Smutne. Nie rozumiem tego. W końcu wszyscy jedziemy na tym samym wózku.
Zdrowia, oby pięknie było szybciej niż później…
Marcin BWZ
7 września 2020 — 08:19
Wirus, a raczej ludzie, którzy zrobili z niego pogromcę ludzkości, tak namieszali, że życie podróżnika nie należy teraz do najłatwiejszych. Mam świadomość tego, że niestety niezbyt wiele mogę zrobić, dlatego nie pozostało mi nic innego, jak cierpliwie czekać. To z tego powodu w tym roku zrezygnowałem z lotu na Majorkę, chociaż bilet był już zarezerwowany. Ja dopatruję się też pozytywnych aspektów tego zjawiska, jak chociażby całotygodniowe zakupy, bo nienawidzę zakładać tej śmiesznej maseczki, dlatego motywuje mnie to do przemyślanych zakupów ;)
Tadeusz | PodrozTrwa.pl
22 listopada 2020 — 14:56
Artykuł sprzed 8 miesięcy nadal aktualny z fundamentalnym pytaniem – co będzie dalej? Wczoraj okazało się, że brak podróżowania potrwa jeszcze co najmniej do połowy stycznia. Wygląda na to, że góry zimą lepiej planować na późniejszy 2021