Za nami kolejny rok w oparach płynu do dezynfekcji i absurdu. Chyba nikomu nie musimy tłumaczyć, dlaczego tak go określamy… ;) Pomimo wszelkich przeciwności, restrykcji i ograniczeń (często wprowadzanych niezgodnie z prawem), udało nam się przez minione 12 miesięcy funkcjonować w miarę normalnie. Co więcej – był to czas obfitujący w podróże, które pozostawiły wspaniałe wspomnienia. 2021 nazwaliśmy „rokiem powrotów”, ponieważ odwiedziliśmy wiele krajów, w których już kiedyś byliśmy. I odkryliśmy je na nowo!
Nasz rok 2021 w liczbach
Tradycyjnie na początku zamieszczamy podsumowanie roku w liczbach. A zatem nasz 2021 to:
72 miejscowości w 9 państwach na 2 kontynentach (pełna lista na końcu wpisu)
19 lotów
11 odkrytych trójmiejskich knajp
1 zdobyty szczyt
1 nabyty dron
dziesiątki tysięcy filmów i zdjęć (a przy okazji wymiana starych sprzętów na nowe)
i jak zwykle: niezliczona ilość pięknych wspomnień!
✈ Dziennik lotów:
Rok 2021 – chronologicznie
W 2021 naprawdę nie próżnowaliśmy, jeśli chodzi o podróżowanie. Właściwie to nawet rozpoczęliśmy ten rok, będąc za granicą! Większość wyjazdów była wspólna, jednak kilka razy zdarzyło się tak, że tylko ½ z born2travel spontanicznie wyruszyła w podróż (dlatego część tekstu stworzyłam w liczbie pojedynczej).
Poniżej postaramy się streścić ostatnie 12 miesięcy (choć działo się naprawdę sporo, więc nie jest to łatwe zadanie). Zapraszamy do lektury! ;)
Styczeń
Nowy Rok witamy w Szwecji. Zaliczamy tu nasze pierwsze morsowanie za granicą. Zwiedzamy Sztokholm i okolice, m.in. wyspę Ljusterö i rezerwat przyrody Östra Lagnö.
5 stycznia rezygnujemy z wykupionego lotu powrotnego (tanie linie, więc nie jest nam aż tak szkoda) i wracamy do domu promem, ponieważ w tym wypadku nie obowiązuje 10-dniowa kwarantanna.
*
W styczniu też tracimy smak i węch (i właściwie oprócz tego nic szczególnego nam nie dolega), przez co dowiadujemy się, że zapadliśmy na najsłynniejszą chorobę ostatnich dwóch lat. Poddajemy się zatem samoizolacji do czasu ustania „objawów”.
Wkrótce pojawia się prawdziwa, piękna zima, a wraz z nią widoki jak z bajki. Z przyjemnością spacerujemy po naszym mieście przykrytym białą pierzynką. Pod koniec miesiąca wracamy również do morsowania w cudownej, mroźnej scenerii!
Na blogu powstaje nasze podsumowanie 2020 roku. Znajdziecie je tutaj:
Luty
W lutym nadrabiamy zaległości i spotykamy się z rodziną, ile tylko się da. Wciąż jest biało! Jeździmy więc do Wieżycy na snowboard.
Walentynki rozpoczynamy od morsowania (wspominając przy okazji te zeszłoroczne, które obchodziliśmy na Boa Vista). Pomimo durnych i, jak się później okazuje, nielegalnych obostrzeń, niektóre knajpy pozostają otwarte. Bo na podstawie rozporządzenia nie można przecież zabronić prowadzenia działalności gospodarczej! Z przyjemnością z tego korzystamy. 14 lutego po południu pędzimy do Sopotu na spacer i walentynkową pizzę w Made in Napoli.
Na szczęście, wbrew bezprawnym restrykcjom, otwierają się niektóre kluby fitness. Trzeba tylko przygotowywać się do jakichś zawodów (co to dla nas za problem? ;)). Wracamy zatem na siłownię!
Wkrótce do Gdyni wpadają nasi znajomi Kinga i Wojtek, pasjonaci zimnych kąpieli, w związku z czym zaliczamy nasze pierwsze wspólne morsowanie! Razem odkrywamy też nową ciekawą miejscówkę pod Estakadą Kwiatkowskiego w Gdyni. Później zabieramy ich do Sopotu, do jednej z nielicznych otwartych knajp.
Marzec
1 marca w rodzinnym gronie obchodzimy moje urodziny. Ostatnie takie były w 2017 roku – w latach 2018-2020 spędzałam ten dzień za granicą, tylko z Tomkiem. Muszę przyznać, że tęskniłam za takim świętowaniem!
Z kolei już 4 marca z rodzicami i bratem lecę z Warszawy do Egiptu, na zgrupowanie Kadry Narodowej w Kitesurfingu. W samolocie wszystko „po staremu” – egipskie linie lotnicze, Polacy urządzili imprezę, nikt nawet nie zwraca uwagi na brak maski.
Przez całe dwa tygodnie w Soma Bay stawiamy na kitesurfing, siłownię i odpoczynek. Przy okazji relacjonuję wyjazd na Facebooku i Instagramie Polish Kiteboarding Team.
20 marca świętujemy urodziny mojego taty w Polsce.
Szaleńcy z nierządu serwują nam kolejny lockdown, a w naszym mieszkaniu pojawia się jeszcze więcej roślin – powoli rośnie nam domowa dżungla!
Zainspirowana obchodzonym w lutym Światowym Dniem Kota, publikuję na blogu wpis o najbardziej kocich miejscach:
Kwiecień
Wielkanoc spędzamy w rodzinnym gronie! Wybieramy się na spacer, a później jedziemy do Kuźnicy, gdzie mój młodszy brat zalicza świąteczny trening na wing foilu. W powietrzu czuć wiosnę!
W niedzielę, 11 kwietnia, wyruszamy w naszą pierwszą „mikropodróż” w tym roku: jedziemy na Hel z termosem i kanapkami. A kąpielą w Bałtyku oficjalnie zamykamy sezon na morsowanie!
Wkrótce moi rodzice i brat wracają do Egiptu, gdzie odbywa się kolejne zgrupowanie kitesurfingowe. Jest goręcej i bardziej tłoczno, niż w marcu.
My z kolei 16 kwietnia nad ranem wybieramy się do Kątów Rybackich, gdzie znajdujemy parę bursztynów i całkiem sporo zużytych masek na plaży… Bardzo przykry obrazek.
Dni są coraz dłuższe, wszystko kwitnie, a my każdą wolną chwilę wykorzystujemy na spacer.
Dwa lata temu w Maroku straciliśmy obiektyw 50 mm 1.8. Natomiast w marcu 2021 w Egipcie zamoczyłam w słonej wodzie obiektyw 24-105 mm, który musiał trafić do naprawy i jeszcze do nas nie wrócił. Zbliża nam się już termin kolejnego wyjazdu, więc spontanicznie decydujemy się na zakup nowej „portretówki” 50 mm 1.4 Canona – i jest to doskonały wybór!
Na totalnym spontanie i wariackich papierach kupujemy też… drona. W trybie ekspresowym załatwiamy wszelkie formalności i 24 kwietnia lecimy z nim na portugalską Maderę. Byliśmy tu już w 2015 roku i zawsze chcieliśmy wrócić. A teraz, przy znacznie ograniczonych możliwościach podróżowania, jest na to idealny moment!
Maj
Trwa nasza wyjątkowo długa (bo aż dziesięciodniowa) majówka na Maderze. Wypożyczamy auto i zwiedzamy wyspę na własną rękę. Wracamy do miejsc, które już znamy i odkrywamy zupełnie nowe, których nie zdążyliśmy zobaczyć 6 lat temu. Spacerujemy wzdłuż lewad, zdobywamy szczyt Pico Ruivo, próbujemy lokalnych potraw i trunków. Rozpoczynamy również przygodę z naszym bzykiem (dronem :P). Dzięki temu na blogu powstaje bardzo konkretny wpis o portugalskich regulacjach dronowych, który znajdziecie tutaj:
Jest wiosna, jest mega zielono i kwitnąco. Natomiast my jesteśmy bardzo zadowoleni z tej podróży (i nawet nie przeszkadza nam jakoś szczególnie godzina policyjna czy inne dziwne restrykcje)!
Po powrocie, na warszawskim lotnisku, decydujemy się na wykonanie testu na obecność słynnego wirusa (żeby uniknąć aresztu domowego). Niestety trwa to strasznie długo, a my jesteśmy coraz bardziej zmęczeni. Naszej koleżanki Moniki nie ma w domu, nie mamy zatem u kogo przenocować. A przez obowiązujące „obostrzenia” teoretycznie obiekty noclegowe nie mogą przyjmować gości (z wyjątkiem bardzo wąskiego grona osób, określonego w rozporządzeniu). TEORETYCZNIE. Postanawiamy więc spróbować i… bez problemu udaje nam się przespać w hotelu. ;) Więcej takich przeżyć znajdziecie jeszcze z pewnością w osobnym wpisie, który planujemy tu opublikować.
Nie mijają nawet 3 pełne dni od naszego powrotu z Madery, a ja znów decyduję się na kolejny, spontaniczny wyjazd. Postanawiam dołączyć do moich rodziców i brata, którzy są aktualnie w Hiszpanii na zgrupowaniu i zawodach kitesurfingowych!
Co więcej, jest to dla mnie moment przełomowy, ponieważ po raz pierwszy lecę samolotem zupełnie sama. Poza tym muszę dotrzeć z Alicante do Walencji i jakimś cudem mi się to udaje. Dodatkowo postanawiam sobie, że będę się posługiwać tylko językiem hiszpańskim i to również udaje mi się zrealizować w 99%. :)
Po tygodniu na Costa del Azahar wszyscy razem wracamy do Polski. Po raz pierwszy ląduję na lotnisku Warszawa-Modlin.
Z końcem maja ponownie otwieramy nasz obiekt Gdynia Underground i przyjmujemy pierwszych Gości w tym roku! W wolnym czasie spacerujemy i odkrywamy nieznane nam dotąd zakątki naszego miasta. Przypadkiem trafiamy na miejscówkę z genialnym widokiem na panoramę Gdyni!
Rozpoczynamy również sezon rowerowy, udając się na wycieczkę z Gdyni do Gdańska. Po raz pierwszy oglądamy na żywo rzeźby Czesława Podleśnego znajdujące się przy siedzibie artystów o nazwie Mleczny Piotr.
Odkrywamy też gdyński lokal Andiamo a Roma serwujący rzymską pizzę na kawałki.
Czerwiec
5 czerwca jedziemy pociągiem do Warszawy. Mieliśmy w tym czasie być w Nowym Jorku, ale niestety przez wiadomo-co Ameryka nadal nas u siebie nie chce. Robimy sobie zatem namiastkę USA, wpadając na kolację do Jeff’s (na szczęście wszystkie knajpy w Polsce już otwarte!). Tej nocy śpimy w hotelu blisko lotniska, ponieważ następnego dnia lecimy do… Republiki Zielonego Przylądka!
Mamy międzylądowanie na Teneryfie. Podczas naszego godzinnego postoju na płycie lotniska, samolotów przylatuje tyle co kot napłakał. Może jeden? Dwa? Naprawdę dziwne czasy nastały.
Miejsce docelowe to wyspa Sal, na której mieliśmy z kolei międzylądowanie w zeszłym roku, wracając z Boa Vista (czyli odwiedzamy ponownie kraj, w którym już byliśmy).
Zdajemy sobie sprawę, że to ostatni moment, aby naładować baterie przed wysokim sezonem w Undergroundzie. Dlatego przez tydzień głównie odpoczywamy w nowo otwartym hotelu naszej ulubionej sieci RIU. Poza tym oczywiście też zwiedzamy, plażujemy, spacerujemy i trenujemy na siłowni.
Po powrocie szwendamy się chwilę po słonecznej stolicy, obserwując sokoły krążące wokół PKiN.
19 czerwca rozpoczynamy sezon na Półwyspie Helskim. Również sezon rowerowy trwa w najlepsze!
Wpadamy też po raz pierwszy do Marmolady na śniadanie, ale niestety lokal w Gdyni wkrótce zostaje zamknięty. :( Szkoda, bo planowaliśmy go uwzględnić w naszym wpisie o śniadaniowych miejscówkach. Za to w międzyczasie na blogu powstaje nasza Piwna Mapa Gdyni:
Lipiec
4 lipca wpadamy do Rewy na zawody Xiaomi Kite Cup, w których udział bierze mój brat i zajmuje 3. miejsce w kategorii U19 Men!
Kilka dni później młody wraz z rodzicami lecą do Włoch na zawody Kitefoil World Series Gizzeria oraz na Mistrzostwa Świata Juniorów w kitesurfingu.
W międzyczasie, po zameldowaniu wszystkich Gości w Undergroundzie, Tomek i ja znów wpadamy na weekend do Jastarni. Dostaję od mamy zdjęcia i filmiki z Kalabrii, przez co powoli znów zaczyna kiełkować we mnie ta myśl: chciałabym tam z nimi być…
I robię to po raz kolejny. Kupuję bilety, robię test-na-wiadomo-co, pakuję plecak i 14 lipca wyruszam w drogę. Sama. Wsiadam w pierwszy poranny pociąg do Warszawy, a następnie udaję się na lotnisko Chopina, skąd wylatuję do Lamezii.
Wtedy stwierdzam, że już na serio przestałam się bać latać samolotem. Tłumaczę sobie: to jak jazda autobusem, tylko że w powietrzu.
Rodzice i brat zgarniają mnie z lotniska. Wieczorem już popijam z mamą włoskie prosecco z widokiem na Morze Tyrreńskie. A kolejne dni spędzam na plaży, oglądając zawody i emocjonując się każdym startem brata. Udaje nam się też trochę pozwiedzać. To wszystko zasługuje na osobny wpis, ponieważ Kalabria zdecydowanie skradła nasze serca!
Nie sądziłam, że kiedykolwiek to powiem, ale po tygodniu we Włoszech mam serdecznie dość pizzy. Daję się jednak Tomkowi namówić na spacer i kolację we włoskiej knajpie Casa Cubeddu w Orłowie. Jesteśmy tu po raz pierwszy i bardzo nam się podoba!
Przy natłoku pracy prawie zapominam o moich imieninach, jednak Tomek mi na to nie pozwala, wręczając mi wieczorem mały prezent. ;) Dzień później jadę na Półwysep, żeby świętować z rodziną. To już taka tradycja, ponieważ moja mama i ja obchodzimy imieniny tego samego dnia!
Brat naciska na wakeboarding o zachodzie słońca. Szczerze mówiąc nie chce mi się, ale po kwadransie płynę już na desce za motorówką, podziwiając czerwono-pomarańczowe niebo odbijające się w wodach Zatoki Puckiej. Coś niesamowitego!
Sierpień
6 sierpnia to urodziny Tomka, które rozpoczynamy wprost epicko: na śniadanie kawa, truskawki i… stek wołowy! A wszystko dlatego, że narzeczony był rano na siłowni i spontanicznie z kolegą Mariuszem postanowili wpaść do naszego mieszkania na pierwszy posiłek tego dnia (dwóch wygłodniałych chłopów – nie mogło być inaczej :P).
Po południu udajemy się na meksykańską wyżerkę do Pueblo z rodziną Tomka, a później na spacer po Gdyni, która w ten weekend jest światową stolicą triathlonu. Nasze miasto po raz pierwszy organizuje pełnego Ironmana 70.3, a my mamy przyjemność gościć w Undergroundzie zawodników biorących udział w tym wyjątkowym wydarzeniu!
Następnego dnia robimy sobie urodzinową wycieczkę na Hel. Z Gdyni na Półwysep przeprawiamy się tramwajem wodnym, a resztę trasy przemierzamy na rowerach. Docieramy w ten sposób aż do Jastarni, gdzie świętujemy wraz z moimi rodzicami i bratem.
Pewnego razu spotykamy się również z Asią, Hanią, Szymonem i Tadkiem w shisha barze o nazwie Vortex, gdzie na spontanie umawiamy się na pizza party. U nas. Następnego dnia. Wiecie co to oznacza? Że musimy w kilka godzin posprzątać chatę i przygotować placki. ;) Jakimś cudem nam to się udaje.
Dwa dni później odwiedzają nas ponownie Kinga i Wojtek, z którymi wybieramy się na nocny spacer nad morze. Gapimy się w gwiazdy i obalamy prosecco na plaży. Jest wspaniale!
Nazajutrz pakujemy z Tomkiem plecaki i wyruszamy na rowerową wycieczkę z Gdyni do Pucka, gdzie odbywają się kolejne zawody z cyklu Xiaomi Kite Cup. Niestety, zanim dotarliśmy na miejsce, wyścigi się już skończyły… ;P
Po pizzy w puckiej Mozaice wsiadamy w pociąg i wracamy do Gdyni.
Mimo że knajpa istnieje od lat, my dopiero teraz odkrywamy burgerownię Śródmieście i jesteśmy pozytywnie zaskoczeni w zasadzie wszystkim – smakiem, przystępną ceną i dodatkami. Polecanko!
22 sierpnia robimy sobie jeszcze jeden rowerowy trip z Gdyni do Gdańska przez Sopot, z przystankiem na kąpiel w morzu. Brakowało mi kilku ujęć do naszego wpisu, dlatego po raz kolejny jedziemy podziwiać słynne murale na Zaspie i latamy przez chwilę naszym „bzykiem”.
Pod koniec miesiąca do Gdyni wpada nasza kumpela Monika z siostrą. Po prawie rocznej przerwie w końcu mamy chwilę na pogaduchy przy piwie!
Wrzesień
3 września to urodziny mojej mamy, które obchodzimy bardzo skromnie w rodzinnym gronie, ponieważ… nazajutrz ja, moi rodzice i brat znów wyruszamy w podróż. Z Gdańska lecimy do Amsterdamu, gdzie mamy przesiadkę na lot do Montpellier. Kolejne 9 dni spędzamy na zgrupowaniu Polish Kiteboarding Team we Francji. Głównie siedzimy na plaży kibicując mojemu bratu i pozostałym zawodnikom na Mistrzostwach Europy w Formule Kite (niestety jest bardzo mało wietrznych dni). Geny włóczęgi skłaniają jednak mnie i moją mamę do wędrówek po okolicy.
W międzyczasie obchodzimy urodziny Piotrka, a ja i Tomek mamy swoją 15. rocznicę. Przed wyjazdem przygotowałam na tę okazję filmik-niespodziankę, który zostaje opublikowany pod moją nieobecność. Video podsumowuje 15 lat naszego związku i wspólnych podróży. ;) Możecie obejrzeć je tutaj:
W dniu wylotu z Francji w trybie ekspresowym zwiedzamy również wspaniałe Montpellier! Zgodnie stwierdzamy, że „model francuski” i wirusowy „zamordyzm”, o którym mówi się w mediach, to jedna wielka bujda. Francuzi, podobnie jak Włosi, są raczej wyluzowani (czego niestety nie mogliśmy stwierdzić o Hiszpanach w tym roku) i mimo wszystko prowadzą w miarę normalne życie.
Tuż po moim powrocie Tomek zabiera mnie do Tawerny Orłowskiej, gdzie razem obchodzimy naszą rocznicę, wznosząc toast kraftowym piwem z sopockiego browaru.
Kilka dni później kontynuujemy świętowanie we Wdzydzach Kiszewskich. Przyjeżdżamy tu razem nieprzerwanie od 2007 roku! ❤ Jest już dość chłodno, jednak to wcale nie przeszkadza nam w grzybobraniu, grillowaniu, spacerowaniu czy pływaniu na rowerku wodnym. Wybieramy się również na wycieczkę rowerową do Olpucha.
25 września spotykamy się z moim kuzynem Conradem, który znów przyleciał do nas z Kanady. Ucztujemy, rozmawiamy i szwendamy się po mieście. Odwiedzamy Haos, Contrast, a nawet Pokład (nie byliśmy tu 100 lat! :D). Następnego dnia spacerujemy z Orłowa aż do Śródmieścia – jest naprawdę ciepło, to ostatni moment na krótkie spodenki w tym roku! W centrum miasta odkrywamy MORA Bistro serwujące pyszne burgery. Do domu wracamy pieszo, ciesząc się ostatnimi podrygami letniej aury.
30 września nad ranem ponownie lądujemy na gdańskim lotnisku (zaczynam czuć się tu jak w domu!). Lecimy do Warszawy, a stamtąd docelowo do Amsterdamu. Tym samym odwiedzamy kolejne miejsce, w którym obydwoje już kiedyś byliśmy – ale zawsze osobno!
Październik
W Amsterdamie spotykamy się z Tomka bratem, który 1 października obchodzi urodziny. Przez cały weekend świętujemy z Markiem i jego znajomymi w mieście rowerów i rozpusty. ;)
Na koniec naszego pobytu przypadkiem trafiamy na protest przeciwko obostrzeniom i segregacji sanitarnej. Oczywiście w mediach na ten temat cisza!
Jak październik, to oczywiście Oktoberfest! Zawsze nam się marzył ten prawdziwy, w Bawarii. Od jakiegoś czasu jednak zazwyczaj trafiamy w tym okresie do którejś z trójmiejskich knajp. W 2021 roku mamy szczęście, że bez żadnej rezerwacji udaje nam się usiąść przy barze i skosztować kilku kraftowych piw w naszym ulubionym PG4. A potem wciągamy szarpaninkę u Redneka!
Następnego dnia spontanicznie wybieramy się na spacer do Gdyni, gdzie spotykamy się z naszym starym znajomym JB i poznajemy Kasztana (kim jest Kasztan? odpowiedź znajdziecie poniżej! :D).
Nazajutrz lecimy z Deterem do gdańskiego Vresta na piwo, pogawędkę i happy hours. Życie towarzyskie w normie, jak widać! ;)
16 października robimy sobie przedłużony weekend i jedziemy w Polskę. Odwiedzamy Bydgoszcz, Rulewo i Kwidzyn. To nasza ostatnia podróż w roku 2021.
Po powrocie cieszymy się piękną złotą jesienią w Trójmieście. Nic tylko spędzać czas wolny na powietrzu i podziwiać otoczenie! Pewnego niedzielnego popołudnia po długim spacerze z Tomka mamą i wujkiem znów lądujemy w Tawernie Orłowskiej, gdzie zajadamy się owocami morza i rybnymi przysmakami. Dlatego właśnie uwielbiamy tu mieszkać! ♡
29 października oficjalnie rozpoczynamy nasz drugi sezon na morsowanie w Orłowie. Jest słonecznie, a widoki są niesamowite, zwłaszcza z wody! Pusta plaża, klif i wściekle pomarańczowe korony drzew z tamtego poranka na długo zapadną nam w pamięci.
W Gdyni pojawia się nowa pizzeria – Karwinianka, którą oczywiście musieliśmy przetestować. Trzeba przyznać, że pizze w menu mają bardzo ciekawe!
31 października robimy sobie spacer na witomiński cmentarz, a następnie wpadamy na Halloween u JB’iego, gdzie spotykamy się ze starą ekipą. Tym razem w przebraniach. :)
Listopad
1 listopada wybieramy się pieszo na tour de cmentarze – przez gdyński Wielki Kack aż do Sopotu, gdzie na sam koniec zajadamy się pizzą.
6 listopada spotykamy mnóstwo znajomych z dawnych lat na zawodach breakdance’owych RedBull BC One, które odbywają się w Gdańsku. Na Ergo Arenie oglądamy walki najlepszych zawodników z całego świata i przypominamy sobie tę taneczną zajawkę, którą obydwoje dawniej mieliśmy.
Święto Niepodległości postanawiamy uczcić poranną kąpielą w Bałtyku i spacerem po Gdyni, która przybrała w ten szczególny dzień biało-czerwone barwy. Poznajemy przy okazji nową restaurację z przepyszną gruzińską kuchnią – Chinkalnię.
Po raz pierwszy zamawiamy również jedzenie z malutkiego lokalu Chang, który bazuje raczej na dowozach i wynosach. Bardzo dobre tajskie jadło!
21 listopada wujek Tomka mówi: chodźmy na piwo, zanim wszystko zamkną! Rok temu jego przepowiednia się spełniła, ale na szczęście tym razem jest inaczej. Spotykamy się w Tawernie Orłowskiej, a w kolejnych dniach i tygodniach życie nadal toczy się normalnie.
Listopad upływa nam głównie na spacerach po Gdyni, treningach, morsowaniu i oczywiście pracy, której mamy bardzo dużo – jak co roku w okresie przedświątecznym. Pomimo tego na koniec miesiąca udaje się stworzyć ostatni wpis na blogu w 2021, który znajdziecie tutaj:
Grudzień
Grudzień to dla nas pracowity, ale magiczny miesiąc. Spada pierwszy śnieg, rozbłyskują iluminacje, rozpoczynają się trójmiejskie jarmarki świąteczne. Szare i krótkie dni dodatkowo umila nam nasze cosobotnie zajęcie – morsowanie.
Udaje nam się też spotkać z Agatą i Radkiem, z którymi odkrywamy restaurację Pop in, a następnie lądujemy w Browar Porcie.
W połowie grudnia w końcu odwiedzamy również knajpę o nazwie Pasta Miasta, która zawsze była na naszej liście lokali do odwiedzenia. Teraz już wiemy, dlaczego w sezonie ustawiały się do niej długie kolejki!
19 grudnia wpadamy na gdyński jarmark bożonarodzeniowy na grzańca. To tylko rozgrzewka przed naszą pierwszą wizytą w amerykańskiej restauracji Tom’s Diner. Zdecydowanie jest to kolejna miejscówka godna polecenia!
W wigilię Bożego Narodzenia nasze rodziny znów spotykają się przy świątecznym stole. Odwiedza nas Mikołaj, który w tym roku przechodzi samego siebie (oszczędzimy Wam jednak szczegółów ;)).
Cieszy nas również to, że po raz pierwszy od 11 lat mamy prawdziwe białe święta. Razem z bratem i tatą wykorzystujemy ten fakt do rozpoczęcia sezonu snowboardowego – 25 grudnia jedziemy poszusować na naszym ulubionym kaszubskim stoku w Szymbarku!
W drugi dzień Świąt zaliczamy z Tomkiem ostatnie morsowanie w tym roku, a 31 grudnia robimy ostatni mocny trening na siłowni.
Wieczorem ponownie spotykamy się z moimi rodzicami i bratem. Wspólnie żegnamy rok 2021 w domu, w dresach, przy desce serów i wędlin, z wyśmienitym sushi i schłodzoną cavą. Szczerze mówiąc, nie mogłam sobie wymarzyć lepszego Sylwestra po tak intensywnych 12 miesiącach!
To był naprawdę dobry rok, za co jesteśmy niesamowicie wdzięczni. ❤
Podsumowanie 2021 – lista wszystkich odwiedzonych miejsc:
- Egipt (Hurghada, Safaga – Soma Bay)
- Francja (Montpellier, Palavas-les-Flots, Villeneuve-lès-Maguelone)
- Hiszpania (Alicante, Benicàssim, Castellón de la Plana, Manises, Oropesa del Mar, Walencja – dzielnice Castellar y Oliveral, El Saler, Pinedo)
- Holandia (Amsterdam)
- Polska (Błądzikowo, Bydgoszcz, Gdańsk, Gołuń, Hel, Jastarnia, Jurata, Kąty Rybackie, Kościerzyna, Kuźnica, Kwidzyn, Nowy Dwór Mazowiecki, Olpuch, Puck, Rewa, Rulewo, Sopot, Szymbark, Warszawa, Wdzydze Kiszewskie, Władysławowo)
- Portugalia
→ Madera (Calheta, Câmara de Lobos, Funchal, Ponta do Pargo, Ponta do Sol, Santa Cruz, Porto da Cruz, Porto Moniz, Ribeira da Janela, Ribeiro Frio, Santana, São Jorge, São Vicente, Seixal) - Republika Zielonego Przylądka (Buracona, Espargos, Feijoal, Murdeira, Palmeira, Pedra de Lume, Santa Maria)
- Szwecja (Akersberga, Bergshamra, Hägernäs, wyspa Ljusterö, Norrtälje, Roslags-Kulla, Solna, Sztokholm, Täby, Vettershaga)
- Włochy (Copanello, Falerna, Gizzeria Lido, Lamezia Terme, Pizzo, Squillace, Staletti, Tropea)
1 Second Everyday
Na naszym kanale na YouTube pojawił się również kolejny filmik stworzony przy użyciu apki 1 Second Everyday – podsumowanie 2021 w 365 sekundach. Zapraszamy do oglądania! :)
Czy mamy plany na rok 2022?
Odpowiedź brzmi: mamy, ale nie chcąc zapeszać, nie będziemy się na razie nimi chwalić. ;P Wszyscy doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, jak nieobliczalne czasy nastały i że wszystko mogą nam odwołać na ostatnią chwilę. To i tak cud, że w roku 2021 udało nam się wyjeżdżać tak często!
Jeśli uda nam się zrealizować nasze plany, najszybciej dowiecie się o tym, obserwując nas na naszej stronie na Facebooku i na Instagramie. Zajrzyjcie również do wyróżnionych instastories – jest tam sporo relacji z naszych dotychczasowych podróży!
A Wam jak minął 2021? Zaplanowaliście już coś na najbliższe 12 miesięcy?
Szczęśliwego Nowego Roku 2022! Zdrowia, radości z życia i wielu podróży! ♡
Podsumowania poprzednich lat:
- Podsumowanie 2020. To był dziwny rok (choć nie taki zły!)
- Podsumowanie 2019. Dobra podróżnicza passa trwa!
- 2018 – nasz rekordowy rok podróży.
- Co z tym 2016? + Plany na rok 2017
- Podsumowanie 2015 – naszego polskiego roku
- Podsumowanie roku 2014
antekwpodrozy.pl
27 stycznia 2022 — 21:04
Bardzo ciekawe podsumowanie. W sumie fajnie tak poczytać, gdy już wszyscy swoje opublikowali :)
Hania z Na Atlantydę
27 stycznia 2022 — 21:34
Haha, ja też 2020/2021 witałam w Szwecji, w Sztokholmie :-) Może się gdzieś minęliśmy :). Z listy powtarza nam się Hiszpania trochę Trójmiejskich klimatów. Fajny rok! :)
FOTO podróże BPE
28 stycznia 2022 — 09:10
Nasz rok 2021 zaczął się fantastycznie i w sumie cały był udany , a też wydarzyło się wiele i sporo popodróżowaliśmy. Ten rok zaczął się fatalnie (od covidiusza) i jak na razie jest beznadziejny …. pierwsza podróż zaplanowana na II połowę kwietnia, ale teraz to już nic nie wiadomo co będzie
windmillshunter
28 stycznia 2022 — 15:38
Mieliście bogaty w podróże rok. Widzę, że masz podobne podejście w temacie świrusa do mojego. Ja mam zaplanowany podróżniczo rok, ale będą to nadal wyprawy po Anglii, gdzie mieszkam.
idealbonieide
2 lutego 2022 — 22:34
Jak na tak pogmatwany czas (i wszystko co się z tym wiąże) to trzeba przyznać, ze całkiem nieźle sobie z tym 2021 poradziliście ;) Różnorodnie i zawsze ciekawie, tak jak powinno to wyglądać :)