Maroko. Dlaczego akurat ten kierunek?
Maroko, Marrakesz… czy to nie brzmi pięknie? Nie wiem czy jesteście tego samego zdania, ale jeśli o mnie chodzi, to już same nazwy tych miejsc mają w sobie coś elektryzującego i tajemniczego. W jakiś niewytłumaczalny sposób przyciągają mnie do siebie jak magnes i nie dają mi spokoju.
Maroko jest na mojej liście podróżniczych marzeń od dawna. Z ogromnym zainteresowaniem czytam relacje i oglądam zdjęcia na innych blogach. Za każdym razem obiecuję sobie, że i ja kiedyś się tam wybiorę. Tomka jakoś nie ciągnie w te rejony, ale… w styczniu 2019 roku w końcu nadarza się okazja, by go namówić i spełnić moje marzenie!
Last minute
Na początku roku intensywnie szukamy wycieczki last minute. Chcemy pozwiedzać, ale też trochę odpocząć, więc na celowniku mamy raczej gotowe wyjazdy z biur podróży: samolot + hotel all inclusive. Kierunek nie ma znaczenia – wypatrujemy po prostu dobrej oferty.
W tym miejscu niektórzy pewnie myślą sobie „co to za podróżnicy, którzy siedzą w hotelu na all inclusive?”… Cóż, my lubimy różne sposoby podróżowania i wcale nie dzielimy ich na „lepsze i gorsze”. Raz zaplanujemy wyjazd od początku do końca na własną rękę, innym razem – polenimy się na leżaku z drinkiem wliczonym w cenę. Ale nigdy nie jedziemy w nowe miejsce bez chęci poznania go w jak najlepszy sposób. Od pewnego czasu sami planujemy zwiedzanie na miejscu i nie mamy raczej ochoty na żadne zorganizowane wycieczki, podczas których trzeba dostosowywać się do grupy. ;)
Zatem szukamy, przeglądamy oferty, zastanawiamy się… aż w końcu pojawia się właśnie MAROKO w bardzo dobrej cenie! Przekonanie Tomasza do wyjazdu ostatecznie przychodzi mi dość łatwo. Kusi go chyba wizja dobrego jedzenia… ;) Decydujemy się na dwutygodniowy pobyt z tego względu, iż nie było zbyt wielkiej różnicy cenowej pomiędzy wycieczką 7-dniową a 14-dniową. To naprawdę sporo czasu na wypoczynek i odkrywanie okolicy!
Gdynia – Warszawa – Agadir
Pakujemy więc walizki i ruszamy po kolejną przygodę. Wsiadamy w pociąg Pendolino w Gdyni i dojeżdżamy do Warszawy, skąd mamy bezpośredni lot do Agadiru. Check-in rozpoczyna się już ok. 4:00 nad ranem, więc nie rezerwujemy noclegu w stolicy.
Późnym wieczorem wpadamy na pysznego burgera do Między Bułkami i na kraftowe piwo do Jabeerwocky, po czym udajemy się już prosto na lotnisko.
I co z tego, że jesteśmy chyba ostatnimi blogerami podróżniczymi, którzy w Maroku jeszcze nie byli? ;)
W piątek, 18 stycznia o 6:05 startujemy z warszawskiego Okęcia i lecimy kolekcjonować kolejne piękne, a przede wszystkim WŁASNE wspomnienia. Maroko – nadciągamy! :)))
Maroko – kraj kontrastów
Kraj kontrastów – można tak powiedzieć o niejednym miejscu na świecie. Jednak w Maroku tych kontrastów jest naprawdę wiele. Na marokańskich ulicach widzimy zarówno skrajne ubóstwo, jak i ociekające luksusem auta i budynki.
Maroko to państwo muzułmańskie, w którym nie dostanie się alkoholu w ogromnym hipermarkecie, a jednocześnie kraj ten sam wytwarza lokalne wino i piwo. Można je kupić tylko w wybranych miejscach.
Z jednej strony ocean oblewający falami złociste plaże, a z drugiej – ośnieżone szczyty majestatycznych gór Atlas. Nie bez powodu organizowane są tutaj wyjazdy „Surf & Snow”.
Tradycja i nowoczesność
Marrakesz na pierwszy rzut oka wygląda jak jedno z nowoczesnych, europejskich miast. W swoim sercu skrywa jednak najprawdziwszą arabską medynę, czyli starą dzielnicę. W tym miejscu czas jakby się zatrzymał, choć i tak nieubłaganie wdziera się tu turystyczny biznes: na każdym kroku można natknąć się na knajpki, bary, hotele czy stragany z pamiątkami.
Jeśli wierzyć jednemu z programów telewizyjnych, podobno są w Maroku ludzie, którzy w ciągu całego swojego życia nie wyszli poza mury medyny. Utrzymują się z pracy w małych sklepikach, zakładach czy warsztatach. Są też biznesmeni prowadzący wielkie przedsiębiorstwa. Biznesmenem jest nawet sam marokański król, Mohammed VI. Do jego spółki holdingowej należy m.in. sieć hipermarketów Marjane.
Widać gołym okiem, jak tradycja przeplata się tutaj z nowoczesnością. Są ewidentne wpływy Europy i kultury zachodniej, ale wciąż jest to kraj arabski ze swoimi zasadami. W przeciwieństwie do Omanu, nie spotykamy się tu raczej z sytuacją, w której zdecydowana większość miejscowych nosiłaby tradycyjne szaty na co dzień. Zasady ubioru są w Maroku dość liberalne, choć mimo to spora część kobiet nosi hidżaby, a wielu mężczyzn ma na sobie charakterystyczne, pasiaste dżellaby.
Czy moda na Maroko nadal trwa?
Prawdziwy boom na marokańskie wakacje podobno panował jakieś 2-3 lata temu. Podczas naszego pobytu mamy okazję zobaczyć zarówno bardzo dobrze prosperujące resorty, jak i opuszczone hotele czy niedokończone inwestycje. W agadirskiej marinie straszą puste lokale, od dawna bezskutecznie czekające na wynajęcie. Świadczą o tym wypłowiałe wyklejki w witrynach, „zachęcające” do otwarcia biznesu.
Mimo wszystko Maroko na brak turystów chyba narzekać nie może, co roku odnotowując ponoć wzrost liczby odwiedzających. Najchętniej odwiedzane miejscowości to Marrakesz i Agadir. Jednak Maroko to o wiele więcej, niż te dwa popularne miasta. Ale o tym za chwilę…
Agadir
Położony nad Oceanem Atlantyckim Agadir jest naszą bazą wypadową. Przez dwa tygodnie mieszkamy w hotelu Allegro Agadir z grupy Barceló (dawniej Les Almohades Beach Resort Agadir). To jedna z tańszych opcji, jednak hotel ma bardzo dobre opinie. Jego zaletą jest z pewnością lokalizacja (blisko plaży i centrum Agadiru), a także ładny ogród i pyszne jedzenie w marokańskim stylu.
Po wrzuceniu pierwszej fotki z wyjazdu na nasz fanpage na Facebooku otrzymujemy komentarz, że „Agadir to ma z Marokiem niewiele wspólnego”… ale to przecież dopiero początek naszej podróży! ;) Agadir rzeczywiście przypomina bardziej europejski kurort, jednak mimo wszystko to nadal jest Maroko, tylko takie trochę bardziej zepsute przez turystykę. Ale o tym później – na pewno powstanie osobny wpis na blogu poświęcony tej miejscowości!
Marrakesz
Nie wyobrażam sobie pobytu w Maroku bez wizyty w Marrakeszu. Dlatego jeszcze przed wyjazdem planuję wraz z Tomkiem na jedną noc opuścić nasz hotel w Agadirze i zaszyć się w tradycyjnym, marokańskim riadzie w samym środku medyny. Rezerwujemy nocleg i szukamy najlepszej opcji transportu. Ostatecznie wybieramy podróż autokarem Supratours. O Marrakeszu opowiemy Wam również w osobnym wpisie.
Marokański road trip
Samochód – wynajmować czy nie wynajmować? Oto jest pytanie! W drugim tygodniu pobytu w Maroku mamy na ten temat tęgie rozkminy i całkiem spore obawy. W końcu poruszanie się po arabskich drogach znacznie różni się od jazdy samochodem w naszym kraju… Ostatecznie jednak zwycięża ciekawość i pragnienie przygody. Podejmujemy najlepszą możliwą decyzję podczas tego wyjazdu: wynajmujemy auto na dwa dni!
Nie ukrywamy, że kosztuje nas to trochę stresu, ale nie żałujemy ani przez moment. Wynajęcie samochodu daje nam poczucie wolności i niezależności. Możemy zaplanować wycieczkę po swojemu, zatrzymywać się gdzie chcemy i kiedy chcemy. Pierwszego dnia odwiedzamy Tiznit i słynną plażę Legzira, a nazajutrz wyruszamy do miejscowości Essaouira (As-Suwajra), po czym wracamy już do Agadiru.
Marokański road trip i wynajem auta w Maroku zasługują zdecydowanie na osobne wpisy. Wkrótce opowiemy o tym ze szczegółami!
Maroko – wrażenia z podróży
Czy nam się podobało? Bardzo. Maroko zdecydowanie spełniło nasze oczekiwania i śmiało możemy zaliczyć tę podróż do jednej z najbardziej udanych. Odpoczęliśmy, pozwiedzaliśmy, przywieźliśmy wyjątkowo dużo pamiątek i jeszcze więcej zdjęć oraz pięknych wspomnień.
Bywały jednak momenty, w których nie czuliśmy się do końca swobodnie ani bezpiecznie. Czasem byliśmy zmęczeni wiecznym nagabywaniem do zakupu dywanów, truskawek czy minerałów. Praktycznie na każdym kroku ktoś chciał nam coś „wcisnąć”. Nie mieliśmy zaufania do ludzi, którzy często zagadywali nas na ulicy czy na plaży. Niestety ciężko nam było stwierdzić, czy szczerze mają ochotę z nami porozmawiać, czy też za chwilę okażą się „fałszywymi przewodnikami”, którzy wyciągną rękę za „usługę” udzielenia informacji lub pokazania drogi do jakiegoś miejsca. Najlepiej czuliśmy się chyba w miejscowości Tiznit, gdzie prawie nikt nie zwracał na nas uwagi.
Marokańskie śmieci
Od pewnego czasu, oprócz zdjęć pięknych widoczków, przywozimy z naszych podróży również fotografie… miejscowych śmieci. Niestety, świat powoli tonie w odpadach, a my nie zamierzamy przechodzić obok tego obojętnie. Nie pokazujemy tych zdjęć, żeby kogoś odstraszyć czy też zniechęcić do danego miejsca. Chcemy zwrócić uwagę na problem, który naprawdę istnieje. Nie traktujmy naszej planety, jakby była jednym wielkim śmietnikiem! Ten punkt widokowy wyglądałby zdecydowanie lepiej bez takich „skarbów”, które ktoś postanowił wyrzucić tuż przy drodze…
Trzeba jednak zaznaczyć, że Maroko i tak zrobiło duży krok w przód w temacie śmieci. Od 2016 roku zakazana jest w tym kraju produkcja oraz używanie plastikowych toreb. Faktycznie, robiąc zakupy na miejscu nie spotkaliśmy się ani razu z siatkami z plastiku. Nawet na targowiskach.
Podsumowując…
Mimo wszystko Maroko wywarło na nas pozytywne wrażenie. Można powiedzieć, że to taka egzotyka na wyciągnięcie ręki, ponieważ lot z Warszawy trwa niecałe 5 godzin. Jeszcze tego samego dnia jesteśmy na innym kontynencie, w miejscu o zupełnie innej kulturze, religii i zwyczajach. Jednak aby tego doświadczyć w pełni, trzeba wyjść poza centra turystycznych miast. Spróbować jazdy samochodem po marokańskich drogach, zajrzeć do medyny, odwiedzić souk (tradycyjne arabskie targowisko). A przy tym mieć oczy dookoła głowy, nie prowokować i unikać niebezpiecznych sytuacji. Gwarantujemy, że będzie to niezapomniana przygoda! :)
Instastory – relacja z podróży na bieżąco
Maroko zainspirowało Tomka do tworzenia ze mną relacji na bieżąco na instastory (na naszym instagramie możecie teraz oglądać dwie wyróżnione story z tego wyjazdu – Maroko i Maroko 2). Bardzo dobrze, że tak się stało, bo zaczynało mi momentami brakować weny… a Tomek miał na to wszystko świeże spojrzenie. Zresztą zobaczcie sami! ;)
Maroko – informacje praktyczne
Transport
- wynajem samochodu – warto, ale należy przygotować się na specyficzny, marokański styl jazdy na drogach i dość nieobliczalnych pieszych ;)
- pośpieszne autokary Supratours – bardzo fajna i wygodna opcja – rezerwując bilet „confort plus” mamy więcej miejsca na nogi. Po Maroku można również podróżować pociągiem, co z pewnością byłoby fajną opcją, ale niestety połączenie kolejowe z Agadiru do Marrakeszu jak na razie nie istnieje (zastępują je właśnie autobusy Supratours, które są własnością marokańskich kolei)
- komunikacja miejska – istnieje, aczkolwiek nie korzystaliśmy ani razu z tego względu, że na co dzień naprawdę sporo spacerujemy i uwielbiamy zwiedzać pieszo ;)
- taksówki – również nie skorzystaliśmy ani razu, choć rozważaliśmy tę opcję zanim wynajęliśmy samochód. Jest podział na grands taxis (większe taksówki zbiorowe kursujące między miastami – kierowca czeka, aż zapełnią się wszystkie miejsca) oraz petits taxis (mniejsze, poruszające się raczej lokalnie po mieście – wynajmuje się całą taksówkę).
Noclegi
Z tego co wiemy, marokańska baza noclegowa jest dość zróżnicowana. Najpopularniejsze w tym kraju są hotele cztero- i pięciogwiazdkowe, ale można znaleźć również tańsze opcje, takie jak hostele czy kwatery prywatne. Warte uwagi są z pewnością przepiękne riady (tradycyjne marokańskie domy z wewnętrznym ogrodem lub dziedzińcem) oferujące noclegi, często z pysznym śniadaniem wliczonym w cenę. W jednym z nich mieliśmy przyjemność nocować w Marrakeszu.
Bezpieczeństwo
Ogólnie w Maroku czuliśmy się raczej bezpiecznie, z wyjątkiem kilku sytuacji (np. w medinie w Marrakeszu lub na drogach podczas jazdy wynajętym autem). Staraliśmy się również „nie podpadać” nikomu, przestrzegając przyjętych w tym kraju zasad odnośnie ubioru czy spożywania alkoholu. W zatłoczonych miejscach warto uważać na kieszonkowców, ponieważ – jak wszędzie – również w Maroku zdarzają się kradzieże. Plecak lub torbę najlepiej nosić z przodu.
Podróżując wynajętym samochodem trzeba zachować szczególną ostrożność ze względu na dość nieobliczalne zachowanie kierowców i pieszych. Należy również przestrzegać ograniczeń prędkości, ponieważ kontrole są tutaj bardzo częste i łatwo jest zarobić mandat (coś o tym wiemy ;)).
Jedzenie i napoje
Warto w Maroku spróbować lokalnej kuchni – przede wszystkim słynnego tajine (pol. tadżin lub tażin). Jest to danie gotowane w specjalnym, glinianym naczyniu ze stożkowatą pokrywą o tej samej nazwie – tajine. Składniki tej potrawy to różnego rodzaju mięsa lub ryby oraz warzywa, przyprawy, zioła, a nawet orzechy i owoce. W hipermarketach Marjane można zakupić gotowe dania tajine na wagę. Jest tam również szeroki wybór przypraw czy świeżo wyciskanych soków.
W supermarketach i w lokalnych ciastkarniach można kupić słodkie ciasteczka lub wytrawne placki, np. z wołowiną.
Na placu Jemaa el-Fnaa w Marrakeszu zjemy m.in. tajine oraz grillowane mięsa (szaszłyki) serwowane z warzywami, kuskusem i pieczywem. Uczta wcale nie należy do najtańszych, ale warto poczuć ten klimat!
Na wybrzeżu można skosztować owoców morza, niekiedy również gotowanych w tajine.
Na śniadanie polecamy beghrir – charakterystyczne, małe naleśniki z dziurkami, podawane z miodem i masłem. Pycha!
Obowiązkowo trzeba spróbować marokańskiej zielonej herbaty ze świeżymi liśćmi mięty i sporą ilością cukru! Napój ten jest charakterystyczny dla regionu Maghrebu, dlatego też możecie się spotkać z nazwą Maghrebi mint tea.
Jeśli znudzimy się miejscowymi potrawami lub nie chcemy eksperymentować przed podróżą, w większych miastach bez problemu znajdziemy pizzę czy sieciowy fast food, jak np. McDonald’s.
Podczas całego wyjazdu nie mieliśmy żadnej „zemsty faraona”, jak potocznie nazywa się dolegliwości żołądkowe turystów podróżujących do krajów arabskich. ;) Staraliśmy się jednak przestrzegać pewnych reguł – na początku nie jedliśmy surowych owoców i warzyw (później w hotelu już tak), zęby myliśmy wodą mineralną, do obiadu piliśmy colę, a po kolacji – colę w połączeniu z mocniejszym alkoholem (rum lub whisky).
Alkohol i narkotyki
Alkohol jest w Maroku dość trudno dostępny poza hotelami i ok. 2 razy droższy niż w Polsce. Nie liczcie na to, że dostaniecie go w wielkich hipermarketach, jak np. Marjane. ;) Napoje alkoholowe (w tym lokalne wina i piwa) można zakupić jedynie w wybranych, mniejszych marketach lub w turystycznych sklepikach. Jak dowiedzieliśmy się już po fakcie, alkohol jest dostępny również w supermarketach Carrefour (nie jest to jednak wcale takie oczywiste – napoje z procentami można zakupić podobno w pomieszczeniach z osobnym wejściem, znajdujących się… pod ziemią!). Oferują go również puby, restauracje i dyskoteki. Polecamy w szczególności lokalne piwko Casablanca.
Przy plażach lub na promenadach można często spotkać lokalesów proponujących narkotyki. Jednak turystów przestrzega się przed dokonywaniem z nimi jakichkolwiek transakcji. Takie „ziomeczki” mogą bowiem okazać się tajniakami współpracującymi z policją, a marokańskie prawo jest w kwestiach narkotyków dość surowe – mimo że palenie haszyszu i marihuany to ponoć w tym kraju zjawisko powszechne.
Internet
W hotelach oraz riadach z reguły dla gości dostępna jest sieć Wi-Fi. My dodatkowo w punkcie Orange w Agadirze zakupiliśmy kartę SIM, aby móc korzystać z internetu w trasie. Tomek miał więc prawdziwy dwutygodniowy urlop bez telefonu, używając wyłącznie nieznanego nikomu marokańskiego numeru. ;-) Usługa nazywała się FORFAIT DAR BOX DUO 199 i kosztowała nas 229 MAD (199 MAD + aktywacja karty SIM za 30 MAD). Pakiet obejmował bodajże 5 GB internetu (co do tego nie jesteśmy w 100% pewni). W każdym razie to nam wystarczyło spokojnie na cały wyjazd i jeszcze trochę nawet zostało (pamiętajcie jednak, że w hotelach korzystaliśmy również z Wi-Fi).
My nie mieliśmy czasu, żeby się nad tym zastanawiać, ale podobno są też tańsze pakiety. Najlepiej na miejscu zrobić rozeznanie i wybrać to, co nam najbardziej odpowiada. Inne polecane sieci to Maroc Telecom oraz Inwi.
Zasady ubioru
Przed wyjazdem intensywnie szukałam informacji na temat tego, jak ubierać się w Maroku. Generalnie zasady brzmiały następująco: dla mężczyzn najlepiej długie spodnie i koszula lub t-shirt, dla kobiet długie sukienki lub spódnice. Do tego lepsze luźne, niż obcisłe. Lepiej nie eksponować dekoltu, kolan ani ramion. Niemuzułmańskie kobiety nie mają obowiązku zakrywania włosów. Tych reguł starałam trzymać się za każdym razem, gdy wychodziliśmy na miasto.
Później dostałam na moim instagramie wiadomość od jednego z Marokańczyków, który musiał sobie przetłumaczyć mój tekst odnośnie zakrywania się w miejscach publicznych. Twierdził, że Maroko to liberalny kraj i można nosić co się chce. Faktycznie, widywałam czasem na ulicach Agadiru młode miejscowe dziewczyny w obcisłych spodniach i bluzkach odkrywających dekolty i brzuchy. Ja jednak wolałam nie zwracać na siebie uwagi wyzywającym ubiorem. Co więcej, starałam się unikać kontaktu wzrokowego marokańskich mężczyzn, a Tomka przedstawiałam jako mojego męża.
Mimo że miejscami wydawało się bardzo europejsko, nadal byliśmy w kraju muzułmańskim i po prostu chcieliśmy przestrzegać ich zasad. Wyjątkiem była plaża czy hotelowy basen w Agadirze, gdzie ja opalałam się w bikini, a Tomek w kąpielówkach. Wciąż jednak nie czułam tej swobody, jaką ma się np. na Kanarach czy na Karaibach.
Meczety
W Maroku można oglądać wiele pięknych meczetów, ale tylko z zewnątrz. Niestety nie-muzułmanie nie mają do nich wstępu. Jedynymi muzułmańskimi świątyniami, które można zwiedzać, są meczet Hasana II w Casablance oraz XII-wieczny Tin Mal w Atlasie Wysokim. Tam jednak jeszcze nie dotarliśmy – może następnym razem. ;)
Maroko w styczniu – pogoda
W Maroku byliśmy w terminie 18 stycznia – 1 lutego. Słońce w tym czasie wschodziło ok. 8:00, a zachodziło ok. 19:00. Temperatura za dnia sięgała ok. 21 stopni Celsjusza, natomiast w nocy spadała do 6, a nawet do 3 stopni! Woda w basenie i oceanie była lodowata, ale kąpiele mamy w nich zaliczone. ;) Nie uświadczyliśmy afrykańskich upałów, jednak przez cały nasz pobyt w Maroku dni były ciepłe, słoneczne i raczej bezchmurne. Podobno i tak mieliśmy szczęście, ponieważ w tym czasie może tam być deszczowo.
Ceny
W turystycznych miejscowościach spodziewajcie się wysokich cen pamiątek, co jest w zasadzie dość oczywiste. Jak się okazało, Agadir przebił pod tym względem Essaouirę, która w przewodniku z 2013 roku opisywana była jako miejsce drogie. W zatłoczonym Marrakeszu nie mieliśmy nawet ochoty na zakupy.
Ceny jedzenia w sklepach są raczej znośne i porównywalne do naszych. Im dalej od głównych ośrodków turystycznych, tym tańsze będą posiłki w jadłodajniach. Kawałek dalej od centrum Agadiru widzieliśmy knajpki serwujące tajine nawet za 20-30 MAD (ok. 8-12 zł).
W styczniu 2019 roku kurs dirhama marokańskiego kształtował się następująco: 1 MAD = 0,39 PLN. Poniżej podajemy przykładowe ceny produktów, posiłków i usług z przeliczeniem na złotówki uwzględniającym styczniowy kurs.
Agadir:
- marokańska karta SIM z numerem telefonu i Internetem w Orange – 229 MAD = 89,31 zł
- Coca-cola, Fanta lub Sprite w puszce 0,33 l – 5,95 MAD = 2,32 zł
- świeży sok pomarańczowy 0,5 l – 11,95 MAD = 4,66 zł
- marokańskie chipsy (mała paczuszka 13 g) – ok. 1 MAD = 0,39 zł
- chipsy Pringles – 19,95 MAD = 7,78 zł
- placek z wołowiną – 6 MAD = 2,34 zł
- gotowe danie tajine z kurczakiem w supermarkecie Marjane (cena za 100 g) – 15 MAD = 5,85 zł
- Cafe Latte Starbucks’a na stacji benzynowej przy autostradzie Marrakesz-Agadir – 26 MAD = 10,14 zł
- cena za 100 ml prawdziwego olejku arganowego – 150 MAD = 58,50 zł
- przejazd autokarem Supratours w wersji premium na trasie Agadir-Marrakesz (w jedną stronę, od osoby): 130 MAD = 50,70 zł (w wersji podstawowej – 110 MAD = 42,90 zł)
- wynajęcie samochodu – Dacia Logan / Duster – odpowiednio 25 € / 40 € za dzień (plus kaucja, odpowiednio 400 € / 500 € – nam udało się bez… ale o tym napiszemy wkrótce :))
Marrakesz:
- wstęp do ogrodu Majorelle lub do Pałacu Bahia (od osoby) – 70 MAD = 27,30 zł
- kolacja dla dwóch osób na placu Jemaa el Fna – prawie 300 MAD = ok. 117 zł
- miętowa marokańska herbata na tarasie z widokiem na plac Jemaa el Fna (jedna szklaneczka) – 25 MAD = 9,75 zł
- Coca-cola 0,5 l – 5,50 MAD = 2,14 zł
- woda mineralna 0,5 l – 2,70 MAD = 0,81 zł
- baton Twix 50 g – 4,95 MAD = 1,93 zł
- chipsy Pringles – 10,40 MAD = 4,05 zł (w promocji)
Essaouira:
- wstęp na Sqala du Port (od osoby) – dorosły: 60 MAD = 23,40 zł; dziecko do lat 12: 25 MAD = 9,75 zł
- ceramiczny ozdobny talerzyk – 30 MAD = 11,70 zł
- włoska pizza: margharita – 40 MAD = 15 zł; z większą ilością składników – od 50 do 90 MAD = od 19 do 35 zł
- najniższy mandat karny za przekroczenie prędkości (o 1-19 km/h) – 150 MAD = 58,50 zł
Legzira:
- parking – 30 MAD = 11,70 zł
- tajine w knajpce przy plaży – 50 MAD = 19,50 zł od osoby, Cola – 10 MAD = 3,90 zł za butelkę 0,5 l
Targowanie
Nie wierzcie w to, co piszą w przewodnikach. Czasy targowania się w Maroku chyba już dawno minęły. Co prawda kilka razy udało nam się wynegocjować lepszą cenę, jednak niekiedy spotykaliśmy się wręcz z obrazą, arabskimi wyzwiskami i brakiem chęci kontynuowania pertraktacji. Miało to miejsce zwłaszcza w przypadku młodych sprzedawców. Nic dziwnego – Marokańczycy raczej traktują nas, Europejczyków, jak chodzące skarbonki. I są pewni, że jeśli nie my, targujący się Polacy, to prędzej czy później i tak znajdzie się jakiś Anglik czy Niemiec, który kupi od nich coś od razu za zdecydowanie wygórowaną cenę.
Podobne odczucia miałam w Turcji już w 2011 roku. „Prawdziwe” targowanie się pamiętam jedynie z lat 2002 / 2004, kiedy byłam z rodzicami na wakacjach w Egipcie i w Turcji. Mimo wszystko warto jednak próbować negocjować ceny. Jak już wspomniałam, niekiedy można uzyskać niewielki RABAT (i bynajmniej nie chodzi tu o stolicę Maroka ;)).
***
A Wy byliście już w Maroku? Jakie są Wasze wrażenia? Dajcie znać w komentarzu na dole, jesteśmy ciekawi Waszej opinii! :)
Nasz Mały Świat (@NaszMalySwiat)
2 października 2019 — 21:35
Dawno mnie u Was nie było! Och Boziulku! Maroko, Marrakesz brzmią fenomenalnie! Byliśmy kilka razy i uwielbiamy ten kraj! Najbardziej jednak lubimy południe. Polecamy! Ja chcę tajine!!! <3
Zbieram myśli
4 października 2019 — 00:04
Szczerze mówiąc jestem mega zdziwiona tym, że nie spotkaliście się z targowaniem w Maroku. My nie kupiliśmy niczego w pierwszej cenie (oprócz jedzenia w restauracji), bo zawsze się targowaliśmy i to była całkowita norma! Sprzedawcy wręcz pytali za ile kupimy tę rzecz, kiedy krzywiliśmy się na podaną na początku, po czym obniżali cenę. Targowanie to dla mnie jedno ze słów opisujących Maroko. Jestem na prawdę zaskoczona :D
Maciej
5 października 2019 — 15:44
Jeszcze nie byłem, ale totalnie mnie zachęciliście! Nie ukrywam, że najbardziej ciągnie mnie chyba do marokańskiego jedzenia =) Ale też tego ulicznego klimatu!
panipodrnik
5 października 2019 — 19:29
Dziś mija mój drugi dzień w Maroko i póki co małe rozczarowanie. Zobaczymy, jak będzie dalej :-)
Paulina
5 października 2019 — 23:17
Oj, zjadłabym tajina teraz!
A swoją drogą, już tęsknię za takimi widokami jak ten ośnieżony Atlas w tle – magia!
Przekraczając Granice - Renia i Mikołaj
6 października 2019 — 07:12
Przez moją marokańską historię z napadem i utratą pamięci, z Maroko pamiętam dobrze jedynie Agadir, gdzie czekałem na wylot do Polski. Kiedyś na pewno jeszcze się tam wybierzemy. Ładne zdjęcia :)
Monika
7 października 2019 — 12:37
Maroko – Mimo, że wielokrotnie widzę piękne zdjęcia stamtąd jakoś mnie tam nie ciągnie. A co do podróży z biurem to także czasem korzystamy z tego typu wyjazdu, nie zawsze jest chęć i siła na planowanie idealnej wycieczki, a odpoczynek z opcją all inclusive też jest fajny!
KasiaN
8 października 2019 — 12:47
Kolory i kuchnia jak najbardziej na tak, ale jednak to chyba nie moja destynacja.
Marcin Wesołowski
11 października 2019 — 09:11
Lubię wpadać do tego kraju na reset i odpoczynek. Jakoś mam do niego wielki sentyment :)
Sebik
31 października 2019 — 10:13
Witajcie
Bardzo fajnie opisany pobyt w Maroku dużo ciekawych informacji i zdjęć dokumentujących rzeczywistość. mój pobyt nie był aż tak udany, pojechałem tam ze względu na partnerkę która chciała bardzo zobaczyć to miejsce. Ja będąc w latach 90 zapamiętałem krótki pobyt z tego miejsca niezbyt ciekawie stąd moje nastawienie do wyjazdu w tym roku negatywne. Przyjechaliśmy ponad 2 tysiące km w 14 dni i co mogę dodać od siebie sceptyka , którym spodobało się bardzo jedno takie miejsce :) nie jest chyba tajemnicą ,że Chefchaouen jest magiczni miastem i okrzyknięty najbardziej fotogenicznym miejscem. Tam gdzie Agadir, i Marakesz dał w kość tak tutaj ludzie są milsi jest dużo spokojniej. Polecam tam zatrzymać się na przynajmniej dwa dni . Noclegi nie są tanie , ale warto dla samego koloru niebieskiego :) W okolicy można zwiedzić wodospad ,a na miejscu wejść na górę gdzie jest hiszpański kościółek a z niego widok na całe miasto. Zachód słońca w tym miejscu ujmuje podwójnie. Jeśli chodzi o plażowanie polecam Lagzire czy też Legzire , jedni piszą tak inni tak . Pomarańczowe skały z wydrążonymi otworami i czysty piasek dają niesamowite połączenie kolorów. Podsumowując ja bym unikał dużych miast a raczej odwiedzał te mniejsze gdzie turystyka tak nie dociera.
Pozdrawiam
Seba
Tom
11 listopada 2019 — 01:59
Byłem w Tanger na polnocy Maroka i w Marakeszu. Mieszkałem w medynie. Targowanie się było codziennością i np słodkie ciasteczka ze stoiska na medynie cena zeszła o polowe. Tak samo Taxi z lotniska do miasta w Tangerze. Nie spotkałem się z obraza.
A marokanskie Dania w jednym miejscu potrafiły kosztować 3x więcej niż kawałek dalej. Cudowna kuchnia, z bezpieczeństwem miałem regularne obawy no ale kręciłem się głównie w granicach Medyny i okolic.
Wszechobecna bieda i slumsowosc przytłaczający widok.
Chetnie uderzę na południe Maroka next time ale kurortowosc Agadiru nie zachęca.
Michał
12 listopada 2019 — 22:18
Jak to się stało, że mieliście taką długą przerwę w podróżach?
pomyslynawyprawy.pl
27 lutego 2020 — 09:37
Maroko – ciągle jeszcze niespełnione marzenie :)
Jerzy_P
20 kwietnia 2020 — 08:03
Również marzę o takiej podróży do Maroka. Jak na razie zwiedzam nasz własny kraj, co w sumie też nie jest złym pomysłem. Moja firma co jakiś czas organizuje wyjazdy w różnie części Polski wraz z pomocą Leon Travel – https://leontravel.pl/ . Dysponują na tyle komfortową flotą pojazdów, że podróżuje się w naprawdę wygodny sposób. Wracając do marokańskiej egzotyki, to mam nadzieję, że za jakiś czas zbiorę odpowiednią ilość funduszy i odwiedzę ten kraj. :)
Irmina Na Pokładzie Życia
22 kwietnia 2020 — 16:50
Kto wie, może z powodu obecnej sytuacji, kwestia podejścia do dbania o naszą planetę się zmieni? Też smucą mnie bardzo śmieci wywalane tu i tam, tym bardziej, że wyrzucenie ich do kosza nie jest jakimś syzyfowym wysiłkiem.
Maja
3 maja 2020 — 20:29
W zeszłym roku też w końcu trafiliśmy do tego kraju (znajomi męża brali tam ślub na pustyni Agafay). O ile sam Marrakesz mnie bardzo rozczarował, to zakochałam się w Chefchaouen :) To były bardzo intensywne wakacje, wspaniałe, ale tak męczące, że pod koniec wyjazdu autentycznie cieszyłam się, że wracam do Nowego Jorku (za którym jakoś specjalnie nie przepadam). Jeśli jeszcze kiedyś tam pojedziemy, to zdecydowanie będę musiała uwzględnić więcej relaksu, a mniej wariactwa.