Dlaczego na pierwsze greckie wakacje warto wybrać Kos?
Ach, to blogowanie! Uwielbiam pisać, ale w rzeczywistości strasznie ciężko jest mi znaleźć na nie czas. Najgorzej jest zacząć – wymyślić chociażby ciekawy tytuł wpisu. I tak parę dni temu spadło na mnie jak grom z jasnego nieba hasło: „wyspa Kos, czyli Grecja dla początkujących”! Dlatego siedzę i piszę, mając nadzieję, że wyjdzie z tego coś ciekawego (i nawet nie czuję, że rymuję ;)).
Pierwsza wersja wpisu była tak trochę do kitu… Dlaczego? Ponieważ nie chcę Wam przedstawiać zwyczajnej relacji typu „tam pojechałam, to zobaczyłam, tamto zwiedziłam”. Otworzycie pierwszy lepszy przewodnik czy stronę internetową i sami odkryjecie, jakie dane miejsce oferuje „atrakcje”. Ja postanowiłam, że przekażę Wam coś więcej, niż same „suche” fakty. Opiszę to, co urzekło mnie najbardziej w wyspie Kos i dlaczego warto ją odwiedzić!
Na greckiej ziemi jeszcze mnie nie było aż do 17 maja 2014 roku. Wtedy właśnie wylądowaliśmy na lotnisku nazywanym „Hippocrates” – imieniem najsłynniejszego greckiego lekarza czasów starożytnych, Hipokratesa. Dlatego właśnie postanowiłam, że taki będzie tytuł wpisu – przedstawiający wyjazd na Kos jako dobrą opcję dla tych, którzy wcześniej nie mieli okazji poznać Grecji. Stwierdziłam, że – jak na początek – ilość wrażeń związana z bogatą grecką kulturą była zdecydowanie wystarczająca!
„Kos? Przecież tam nic nie ma!” czy na pewno? ;)
Przede wszystkim muszę trochę ponarzekać na tych, którzy twierdzą, że „tam nic nie ma” (a spotkałam się z takimi opiniami!). Wszędzie jest COŚ! Wystarczy czasem tylko podnieść głowę, rozejrzeć się wokół siebie, nawet w swoim mieście. To, że w danym miejscu nie ma ogromu zabytków, muzeów czy innych atrakcji turystycznych, wcale nie oznacza, że nie jest ono godne uwagi. Ja staram się dostrzegać choćby najmniejsze detale, ponieważ bardzo często to właśnie one są najbardziej wartościowe.
Poza tym wszyscy – to znaczy ja i moja rodzina – zgodnie stwierdziliśmy, że to, co widzieliśmy na Kos, przyprawiało o zawrót głowy! A mogliśmy tak naprawdę wycisnąć z tego miejsca jeszcze więcej, jednak byliśmy nastawieni głównie na porządne wybyczenie się na leżaku. W takim razie co by było, gdybyśmy pojechali na przykład do takich Aten? Ja bym chyba zwariowała! Latałabym z aparatem przy twarzy od rana do zmierzchu jak postrzelona azjatycka turystka, fotografując każdą napotkaną kolumnę i każdy posążek – pozostałości niesamowitej starożytnej kultury.
Last minute
Mam dla Was taką praktyczną małą radę: jeśli planujecie wypad do Grecji, polujcie na wycieczki albo na bilety czarterowe w ofercie last minute. Cena spada wraz z zbliżaniem się końca tygodnia… :) U nas termin był zaplanowany, hotel upatrzony (korzystaliśmy z usług biura podróży Itaka), ale nie obyło się bez polowania na wycieczkę w najniższej cenie. Wyczekiwanie w totalnym napięciu – czy oferta będzie jeszcze dostępna? Spadnie cena, czy nie spadnie? Emocje towarzyszyły nam do samego końca – to jest troszeczkę tak, jak z aukcją na Allegro… :D
Ostatecznie udało nam się wyrwać 7-dniową wycieczkę all inclusive z Gdańska za 1299 zł/os.! Jak się później okazało, na miejscu było wiele osób, które czekały na taką okazję. Przedział wiekowy był naprawdę zróżnicowany: od maturzystów po emerytów. I słusznie, bo po co przepłacać? Lepiej za zaoszczędzone pieniądze zrobić sobie na miejscu prawdziwą grecką ucztę, o której możecie przeczytać w moim kolejnym wpisie z tej podróży: Miasto Kos – dotknąć historii, ucztować po grecku…
Przede wszystkim sporym ułatwieniem jest to, że lot z Gdańska na Kos trwa jedynie 3 godziny! Dlatego jeśli szukacie w miarę taniej i wygodnej opcji na urlop, greckie wyspy są pod tym względem idealne.
Pogoda na Kos w maju
Co prawda pogoda w maju na Kos może nie rozpieszczać. Zawsze jednak jest to jakieś nowe miejsce do odkrycia, niezależnie od warunków atmosferycznych! Po wyjściu z samolotu byliśmy troszeczkę zdezorientowani – na niebie wisiały szare chmurzyska i było dość chłodno. Jednak z dnia na dzień rozpogadzało się coraz bardziej i ostatniego dnia na Kos panował już prawdziwy grecki upał.
Pierwsze greckie akcenty
Już na lotnisku dostrzegłam pierwszy charakterystyczny dla Grecji akcent – tuż przy pasie startowym, na malutkim wzniesieniu, stał niewielki budyneczek o białych ścianach i dachu w wypłowiałym, błękitnym odcieniu, przywodzący na myśl pocztówki z Santorini. Szybko zorientowałam się, że ta budowla to grecki kościół! Często widywałam na lotniskach odrębne pomieszczenia do modlitw dla muzułmanów czy chrześcijan, ale żeby w takim miejscu stała osobna kapliczka? Tego bym się nie spodziewała…
Kontrasty – wiosna i kryzys
Dużą zaletą odwiedzania Grecji w okresie późnej wiosny jest krajobraz. Wszystko tam kwitło! W drodze do hotelu zachwycałam się tysiącem barw kwiatów, które dosłownie wylewały się z przydrożnych posesji. Niestety, z pięknem natury kontrastował jednak wszechobecny kryzys. Opuszczone i podniszczone budynki, pozamykane przedsiębiorstwa… Nawet lotnisko było dość zaniedbane i tym samym przygnębiające.
Góry, plaża i Turcja
Wszystko rekompensowały jednak nie tylko kwiaty, ale też przepiękne widoki. Już przez okienko samolotu podziwiałam skupiska greckich wysp i wysepek, a ukształtowanie terenu wyspy Kos wyjątkowo zapadło mi w pamięci. Wydawało się takie jakieś inne niż te, które widziałam dotychczas – niejednolite i poszarpane, poprzecinane dolinami czy wąwozami. Są tam nawet dość wysokie góry!
Nigdy nie zapomnę jednak widoku górzystego, tureckiego brzegu, który można było podziwiać z naszego hotelu i pobliskiej plaży (wyspa Kos leży naprawdę blisko Turcji – na miejscu istnieje możliwość odbycia wycieczki promowej z Kos do tureckiego miasta Bodrum). Góry dosłownie wyrastały z morza i za każdym razem wyglądały cudownie. Gdy było pochmurno, każde wzniesienie miało inny, niebiesko-szary odcień. W słoneczne dni góry były ciemno-brązowe i majestatyczne, górujące nad turkusowym morzem. Tuż po zmierzchu natomiast, miasteczko u ich stóp mieniło się tysiącem pomarańczowo-żółtych światełek…
Miejscowa plaża – choć usłana szarymi kamieniami – dzięki rozpościerającym się z niej widokom, zdecydowanie zyskiwała na swej atrakcyjności.
Greckie przysmaki
Co jeszcze mocno zapadło mi w pamięć? Zderzenie z greckim jedzeniem! W Polsce możemy mieć jedynie jego namiastkę… Przez okrągły tydzień zajadałam się oczywiście sałatką grecką z ogromnymi, pysznymi oliwkami i boskim, mocno czosnkowym sosem tzatziki z bardzo gęstego, PRAWDZIWEGO greckiego jogurtu! Już mi tego brakuje!
Do tego te pyszne, przesłodkie owoce! Pewnego dnia, idąc na plażę spotkaliśmy Nicolasa, który chętnie częstował czereśniami, pomarańczami i winogronami ze swojego zmotoryzowanego straganu. Zakupiliśmy u niego trochę owoców i nie żałowaliśmy. Były wyśmienite! A przy okazji ucięliśmy sobie małą pogawędkę z miejscowym. :)
Aktywne wakacje na wyspie Kos
Ogromnym plusem pobytu na wyspie Kos był dla mnie aktywny wypoczynek. Pierwszy rekonesans otoczenia zrobiłam podczas 5-kilometrowej przebieżki, natomiast w naszym hotelu Kipriotis Hippocrates natknęłam się – zupełnie niespodziewanie (w ofercie nie było o tym ani słowa!) – na skromną siłownię! :) Jednak za największą frajdę uważam naszą wycieczkę rowerową do miasta Kos. Tuż przy naszym hotelu znajdowało się kilka wypożyczalni.
Rowerem do miasta Kos
Dwukołowy pojazd dla osoby dorosłej można wypożyczyć na cały dzień za 5 euro, a cena jednostkowa spada wraz z zwiększeniem ilości dni wynajmu! Do tego rewelacyjna ścieżka rowerowa prowadząca do samego centrum miasta Kos, oddalonego od naszego hotelu o 3 kilometry. Możliwość podziwiania nadmorskich widoków gratis! Nie muszę chyba wymieniać kolejnych zalet zwiedzania wyspy na rowerze? ;)
Malutkie, biało-niebieskie, przydrożne knajpki i domostwa, pasące się nad turkusowym morzem krowy, a także wyrastające z ziemi starożytne greckie ruiny tuż przy drodze – to wszystko było fascynujące dla kogoś, kto na greckiej ziemi po raz pierwszy postawił swoją stopę!
Zbliżając się do miasta, mijaliśmy również marinę pełną ogromnych jachtów i motorówek. Ciekawe było to, że dzioby niektórych z nich wystawały znad ogrodzenia, tworząc nad ścieżką rowerową swoiste „zadaszenie”.
Przydrożne kapliczki
Gdzieniegdzie przy posesjach pojawiały się miniaturowe greckie kapliczki, które od razu przywiodły mi na myśl wszechobecne w Tajlandii miniatury tajskich świątyń…
Szukając informacji na temat tych charakterystycznych, malutkich budowli, znalazłam ciekawy wpis, który sporo mi wyjaśnił. Jak dowiedziałam się, czytając wpis na Blogu Cholidaycheck, te przydrożne kapliczki nazywają się proskynitária i upamiętniają ważne dla Greków wydarzenia.
Centrum miasta Kos
Rowerowa przejażdżka w pierwszą stronę przebiegła szybko i przyjemnie. O tym, że dojechaliśmy do centrum miasta Kos, świadczył widok białego budynku ratusza, który można było dostrzec już w drodze do miasta.
Ja zauważyłam również, tuż nad ścieżką rowerową, metalowy znak przedstawiający drewniany kij (a może nawet drzewko?) opleciony przez dwa węże. Domyśliłam się, że jest to tzw. laska Asklepiosa (w starożytnym Rzymie czczonego pod postacią Eskulapa) – starożytnego greckiego boga lekarzy; atrybut uważany obecnie za symbol medycyny. Warto podkreślić, że wyspa Kos była jednym z głównych ośrodków kultu Asklepiosa.
O tym, co spotkało nas w mieście Kos, przeczytacie w kolejnej części. Znajdziecie ją tutaj: https://www.born2travel.pl/miasto-kos-dotknac-historii/ :)
Globe Explorer by Demdi Mars
8 stycznia 2015 — 01:07
Cała Grecja wyspiarska jest cudowna. Każda wyspa jest zupełnie inna, ma inny charakter. Kocham Grecję za tą różnorodność, pomimo że i tak coś wspólnego ze sobą mają… :) Klimat fantastyczny, nigdzie takiego nie ma. Mamy szczęście, że tak łatwo z PL można się tam dostać… Na Kosie jeszcze mnie nie było, ale wyraźnie mnie zachęciliście! Ja szczerze polecam Korfu, Rodos, Kretę no i Santorini…. Pozdrawiam!
Ania Szymiec
22 stycznia 2015 — 15:56
Bardzo dziękuję za komentarz i wskazówki! :) Szczególnie marzy mi się Korfu i Santorini, ale na Kretę i Rodos też chętnie pojadę! Jak dotąd byłam tylko na Kosie (Tomek kilkanaście lat temu odwiedził Grecję kontynentalną, gdzie mnie jeszcze nie było). Jednak oglądając zdjęcia i czytając wpisy na innych blogach widzę, jak bardzo różnią się między sobą te greckie wyspy – np. na Kos z racji jej położenia zdecydowanie zauważalne są wpływy tureckie, a na Korfu – włoskie.. :) Piękna jest ta różnorodność!
Magda
17 października 2015 — 22:11
W Grecji wiosną jeszcze nie byliśmy a widać, że warto :) Dodatkowo te wypożyczalnie na Kosie mnie przekonują. Przyznam, że ani na Krecie ani Korfu ich nie widziałam ale pewnie dlatego, że się za nimi nie oglądałam. A foteliki dla dzieci też mieli ? ;)
Ania Szymiec | born2travel
20 października 2015 — 17:28
Warto, warto! Zwłaszcza, że ceny nie są jeszcze aż tak wygórowane! ;) Foteliki dla dzieci były w wypożyczalniach dostępne :)
Magda
20 października 2015 — 22:36
Super, bardzo dziękuje. Informacja o fotelikach bardzo się przyda :)
Ania Szymiec | born2travel
22 października 2015 — 16:36
Nie ma sprawy! :) Udanych greckich wakacji! ;)
Aniaaa
11 kwietnia 2017 — 09:09
A czy były przyczepki rowerowe ?