Inspiracja
Wparowałam do domu z ciężką głową. I to bynajmniej nie z powodu kaca. Łeb jak sklep, z którego aż buchało, parowało i dosłownie się wylewało – już w drodze z Kolosów musiałam podzielić się wrażeniami z najbliższymi. Mój umysł przepełniony był pomysłami, wrażeniami, inspiracjami – wciąż jeszcze ciepłymi jak świeże i pachnące bułeczki z piekarni, których na razie nie mogę tknąć. Domagał się wykrzyczenia tego wszystkiego światu. Zaraz, teraz, natychmiast! Dlatego usiadłam przed monitorem i stukam w klawisze. Po raz pierwszy od dawna tworzę post na tym blogu, którego, przyznaję bez bicia – ostatnio zaniedbałam.
Dlaczego tak się stało? Wiem, że winny się tłumaczy, ale uwierzcie mi – ostatnio momentami jest mi naprawdę ciężko. Dieta i treningi w ramach przygotowań do zawodów (czyli #ProjektBikiniFitness, o którym więcej na moim fit-kanale na YouTube oraz na drugim blogu – fitania.pl) pochłaniają aktualnie większość mojego czasu. Zatem jak wyrodna matka, na jakiś czas pozostawiłam bez opieki moje dziecko, mój pielęgnowany już od roku skarb born2travel. Dopiero dziś uświadomiłam sobie, że właśnie mija 12 miesięcy od momentu, w którym naskrobałam swój pierwszy wpis w tej witrynie. Oznacza to, że blog obchodzi właśnie swoje pierwsze urodziny!
Pasja do podróży i pisania
Nie jest tak, że nagle straciłam zamiłowanie do podróży i do pisania na ich temat. Wręcz przeciwnie – czuję, że ta pasja wręcz we mnie narasta. Wciąż prosi o uwagę, przypomina o swoim istnieniu w najmniej odpowiednich momentach. Owszem, jestem teraz przede wszystkim skupiona na celu, jakim jest kwietniowy start w Mistrzostwach Polski Bikini Fitness w Kielcach.
Pojawiają się jednak pewne przebłyski. A to podczas treningu na siłowni przed oczami mam skąpane w południowym słońcu, kolorowe budyneczki włoskiej Manaroli. Nad poranną owsianką ukazuje się nagle jedna z jakże brudnych i hałaśliwych, ale zarazem fascynujących ulic w obszarze Mong Kok w Hong Kongu. Z kolei podczas porannej toalety oczyma wyobraźni znów wypatruję dzikich afrykańskich zwierząt na sawannie kenijskiego parku narodowego Tsavo East… Wszystko to domaga się ujawnienia, opisania, pokazania na filmach i zdjęciach. Niestety, wciąż brakuje mi czasu – mimo, iż ostatnio każdego dnia wstaję wcześniej i jestem bardziej zorganizowana niż zwykle.
Kolosy, czyli Ogólnopolskie Spotkania Podróżników, Żeglarzy i Aplinistów
Jednak wczoraj, 15 marca 2015 roku, na nowo nabrałam sił. Wciąż staram się motywować innych jako Fit Ania i powtarzam, że nie ma rzeczy niemożliwych. Czasem jednak sama potrzebuję motywacji i inspiracji z zewnątrz. W ten weekend otrzymałam sporą ich dawkę na Kolosach, czyli Ogólnopolskich Spotkaniach Podróżników, Żeglarzy i Alpinistów. I to zaledwie w ciągu 5 godzin…
W zeszłym roku wycisnęłam z tego wydarzenia tyle, ile się da – spędziłam na nim niemal całe 3 dni. Tym razem było inaczej, ponieważ zarówno w piątek, jak i w sobotę czułam się wyczerpana. W rezultacie w obiekcie Gdynia Arena pojawiłam się dopiero w niedzielę. Miałam dziwne przeczucie, że muszę spędzić w tym miejscu choć kilka godzin – nie myliłam się.
*
Wyspa Szczęśliwych Dzieci
Już na samym początku trafiam na rodzinę Ludwińskich – Kazimierza, Nel i Noego, których historia tak mocno wzruszyła mnie podczas zeszłorocznych Kolosów! Trudno opisać słowami, jak wielka jest moja radość, gdy zauważam nowiutkie tomy książki pod tytułem „Wyspa Szczęśliwych Dzieci”! Czekałam na nią od zeszłego roku – a teraz udaje mi się nabyć swój własny egzemplarz z wyjątkową dedykacją…
Jeszcze cenniejsza okazuje się krótka rozmowa z Kazimierzem (który od razu oznajmił, że nazywa się Kazimierz i nie ma potrzeby nazywania go „Panem Kazimierzem” ;)). Na końcu robię sobie wspólne zdjęcie z całą rodziną! Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś uda mi się spotkać tych wspaniałych ludzi i porozmawiać nieco dłużej o zamiłowaniu do podróżowania… :)
Prelekcje
Po tym przesympatycznym spotkaniu na dużej sali wysłuchuję niesamowitych prelekcji himalaistów, których zawsze będę podziwiać za odwagę, lecz najprawdopodobniej nigdy nie pójdę w ich ślady. Wpleciona w górskie przygody powieść o przemierzeniu trzech Ameryk przez Tomasza Gorazdowskiego i Olgierda Michalaka jest za to zdecydowanie bardziej realnym celem, który chciałabym kiedyś zrealizować. Stany Zjednoczone, Meksyk, Argentyna… Ach, marzenie!
Retrospektywa „polarne Kolosy” pozwala liznąć trochę historii i wyobrazić sobie, jak wyglądały naukowe ekspedycje za dawnych lat. Natomiast słowa polarnika Marka Kamińskiego dają mi solidnego, motywującego kopa – nie tylko w kwestii pisania o podróżach, lecz również jeśli chodzi o moje sportowe poczynania. Pozwolę sobie je przytoczyć:
„Ten, kto się dobrze przygotuje, osiągnie cel.
Ludzie nazywają to szczęściem.
Ten, który się nie przygotuje, celu nie osiągnie.
Ludzie nazywają to pechem.”
(…)
„Życzę Wam odwagi i wytrwałości w drodze na własne bieguny.”
W brzuchu burczy – minęły 3 godziny, a więc nadchodzi pora karmienia. Na dodatek zewsząd ze zdwojoną intensywnością czuję przeróżne zapachy. Ktoś przyniósł na salę jeszcze ciepłą zapiekankę, a tuż za moimi plecami właśnie obierana jest mandarynka… Niby nic takiego, ale ja w tej chwili dałabym wiele za te niedozwolone przysmaki. Takie uroki diety!
Spotkania
Z omletem w lunchbox’ie gramolę się z sali. Zanim jednak postanawiam dobrać się do obiadu, moją uwagę przyciągają przepiękne zdjęcia na wystawie Fotoglob – próbuję zrobić fotkę telefonem. Czekam na odpowiedni moment – aż przed galerią przewinie się tłum i zniknie sprzed obiektywu… Obraz staje się ostry – i nagle na ekranie pojawia się czyjaś łapa. Żartowniś jeden. Odwracam się, chcąc zganić go wzrokiem, lecz zamiast tego szeroko się uśmiecham – to Adam Szostek, który w ramach projektu Longandroll wraz ze swoją ekipą dotarł do Hong Kongu na… Longboardzie!
Po raz pierwszy usłyszałam prelekcję Adama na Kolosach w 2013 roku, w 2014 poznałam go osobiście na See Bloggers, a podczas zimowej edycji tego wydarzenia #WinterIsBlogging, w styczniu 2015, spotkaliśmy się po raz kolejny. Po naszej krótkiej pogawędce decyduję się na zakup książek w okazyjnych cenach. Adam polecił mi historie Piotra Srzeżysza (aż żałuję, że nie trafiłam na jego prelekcje w sobotę!) i „Afrykę Nowaka” autorstwa Piotra Tomzy. Dorzuciłam do tego wszystkiego „Może (morze) wróci” Bartka Sabeli i pozycję pod tytułem „Grecja. Gorzkie pomarańcze” Dionisiosa Sturisa, której radosna okładka zachęciła mnie do odświeżenia greckich wspomnień.
Przy stanowisku „Kontynentów” odbywam bardzo miłą rozmowę (również z samym redaktorem naczelnym – panem Dariuszem Fedorem!) i kupuję numery archiwalne tego prestiżowego czasopisma, zaś od przesympatycznych panów ze stoiska „Podróży” zupełnie przypadkowo otrzymuję najnowszy numer tego magazynu za darmo – po prostu w momencie płatności okazało się, że zabrakło mi już gotówki, a oni nie mieli serca odebrać mi tej reklamówki z jednym z moich ulubionych miesięczników. Przysięgam – naprawdę byłam przekonana, że mam w portfelu jeszcze tę ostatnią pięciozłotówkę… Niestety, rozkojarzona przez niską kaloryczność posiłków i brak cukrów w diecie, zapomniałam, że wcześniej wydałam ją gdzie indziej! ;)
Aleksander Doba
Do pełni szczęścia brakuje mi tylko jednego – wspólnego zdjęcia z Aleksandrem Dobą, który jako pierwszy człowiek w historii samotnie przepłynął kajakiem Atlantyk, a niedawno zdobył tytuł Podróżnika Roku według National Geographic… i wiecie co? Stało się! Mignął mi przed oczami, śpiesząc w kierunku stoiska czasopisma „Poznaj Świat”. Robię więc w tył – zwrot i niemalże biegnę za nim. Po chwili cierpliwie czekam, patrząc z radością w oczach, jak prowadzi miłą rozmowę i wymienia uprzejmości z obsługą stanowiska. Cóż za przesympatyczny człowiek! Za mną ustawia się już sznurek osób chętnych do wspólnego zdjęcia. Nie chcąc zabierać panu Olkowi cennego czasu, szybko gratuluję sukcesów i w przyjaznym uścisku z Podróżnikiem Roku uśmiecham się do obiektywu. To dla mnie wspaniała pamiątka! Panie Olku, trzymam mocno kciuki za Pana i za kolejną wyprawę! :)
Kolosy 2015 (za rok 2014) miały na mnie niesamowity wpływ – mimo, iż spędziłam na nich zaledwie 5 godzin… Tym razem nie miałam ze sobą notatnika, nie przesiedziałam na twardym krzesełku prawie trzech dni, ominęłam wiele ciekawych prelekcji. Zdobyłam jednak to, co najważniejsze – bezpośredni kontakt z inspirującymi ludźmi. To wystarczyło, aby wróciła chęć i energia do jeszcze lepszego gospodarowania czasem. Do blogowania nie tylko o zdrowym odżywiani i treningach, ale również o podróżach. To przecież niezwykle ważna część mojego życia i każdemu, kto ma podobne odczucia – polecam wybrać się na przyszłoroczne Kolosy!
Aleksandra Taskin
20 marca 2015 — 23:11
rewelacyjna impreza. tyle niesamowitych ludzi w jednym miejscu :)
Ania Szymiec | born2travel
20 października 2015 — 19:36
Dokładnie! :))
The Ollie
21 marca 2015 — 12:19
Byłam dwa dni i w mojej głowie nadal panuje burza pomysłów i dużo pozytywnej energii ;)
Ania Szymiec | born2travel
20 października 2015 — 19:36
Daj znać, jak będziesz się wybierać w przyszłym roku! :)
The Ollie
20 października 2015 — 19:42
Planuję, jak nic się nie wydarzy dziwnego to będę, data już znana? W końcu może uda się pogadać! :)
Ania Szymiec | born2travel
22 października 2015 — 16:35
Tak, 11-13 marca 2016! :) Mam taką nadzieję, że pogadamy! ;)
Ewa
21 marca 2015 — 15:50
Oj jak czytam takie wpisy to żałuję, że nie może mnie tam być i te wszystkie spotkania i festiwale podróżnicze mnie omijają…
Ania Szymiec | born2travel
20 października 2015 — 19:36
Może kiedyś uda Ci się nadrobić, zapraszamy do Gdyni! ;)
T&M podróżniczo
22 marca 2015 — 12:56
Ominęło mnie to wydarzenie. Jednak naprawdę nie mam jak, kiedy. Pozostają mi na szczęście tego typu relacje. Z drugiej strony chyba za często nie mógłbym bywać, bo ilość pomysłów niebezpiecznie by przekroczyła punkt krytyczny :)
Ania Szymiec | born2travel
20 października 2015 — 19:36
Racja, naprawdę można się na Kolosach mocno zainspirować – ciężko później usiedzieć w domu! ;)
Amused Observer
22 marca 2015 — 19:36
zawsze z zazdrością czytam relacje z Kolosów, ale czasu mi brak i kolejki ze zdjęć zniechęcają ;)
Ania Szymiec | born2travel
20 października 2015 — 17:35
Fakt, kolejki na Kolosach nie są niczym fajnym… dlatego ja zawsze jestem tam z samego rana! ;)
Traveling Rockhopper
16 kwietnia 2015 — 20:31
Zdjęcie ze „ślasami” rewelacyjne :)
http://travelingrockhopper.com
Ania Szymiec | born2travel
20 października 2015 — 17:34
Dzięki! ;)